statystyki
314905 Odsłon
Online: 3
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

    Evard zajął się penetracją pomieszczenia. Znalazł za skrzyniami dwóch poległych członków załogi, którzy starali się schować w miarę jak najdokładniej, aby najeźdźcy nie mogli ich tak łatwo odnaleźć. W czerwonym świetle przyjrzał się ich twarzom. Wyglądały dość pogodnie.
- Ev, szybko do środka, otwierają się na krótko! - Kerig zawołał żołnierza, kiedy Roger aktywował wrota. Czas otwarcia był ograniczony do kilkunastu sekund, po tym czasie, zaczną ponownie się zasuwać.
    Na szczęście wrota mają także aktywatory od strony wewnętrznej. Więc nie będzie im dane pozostać na zawsze w zamknięciu.
    Pomieszczenie przypominało szyb od windy. Miało kształt bryły o sześciu ścianach i dwóch podstawach, które stanowiły sufit wraz z posadzką. Ściany zostały wyłożone połyskującym metalem, w którym dominował z chrom. W zagłębieniach umieszczono lampy, oświetlające cały kompleks. Przez ściany przechodził co pewien czas tajemniczy, mrożący krew w żyłach odgłos załamywanego żelaza, który bardziej przypominał jęczenie potępieńców, niż dźwięki towarzyszące takim miejscom.
- Ale tu cholernie wysoko! - zauważył Evard, patrząc z zadartym podbródkiem do góry. - Będzie gdzieś osiemdziesiąt metrów.
- Dziewięćdziesiąt sześć - poprawił go Kerig. - Tam na górze jest platforma ze sterownikami. Aby się tam dostać, trzeba podjechać windą.
    Kapral mówiąc to zdanie, wskazał ręką niewielki dźwig, wbudowany w ścianę, który nie pasował do tego wielkiego pomieszczenia. Widać było, że podjazd dodano na samym końcu jego budowy.
- Zajmę się tym - zaproponował Roger i ruszył w kierunku windy.
- Sam? - Kerig chciał już iść razem z nim, jednak chłopak powstrzymał go gestem ręki.
- Tak, nie wiadomo co jest na górze, nie możemy narażać się we trzech. Lepiej będzie jak zostaniecie i będziecie pilnować wrót. Zaufajcie mi.
    Towarzysze nic nie powiedzieli, zaakceptowali propozycję Rogera, jakby był ich przywódcą.
    Winda wjechała niewyobrażalnie szybko, aż chłopak miał wrażenie, że jego waga wzrosła kilkakrotnie. Okrągła platforma tkwiła w ciemnościach, w tej części pomieszczenia nie paliły się żadne światła, jedynie tablice informacyjne jarzyły się seledynem, aby umożliwić odczytanie zapisków. Nad platformą znajdowało się kilka ciemnych przedsionków, jednak nie sposób było tam wejść, ponieważ pomiędzy kładką a tymi tunelikami znajdowała się przepaść.
    Przy jednej z tablic stał Skaarj, który zareagował warczeniem na widok człowieka. Roger wskoczył na platformę.    Bestia rozpędziła się, jednak zbyt szybko. Kiedy miała już zamiar wbić noże w głowę chłopaka, Roger uklęknął i podciął jej łapy. Skaarj wykonał fikołek, poleciał prosto w przepaść, chwytając się w ostatnim momencie platformy . Roger podszedł do krawędzi i spojrzał na dyndającego przeciwnika. Skaarj zluzował uścisk i po chwili runął w dół, lądując    na posadce.
- Fuj - skrzywił się Evard na dole, kiedy ciało wylądowało w groteskowej pozycji.
    Skaarj nie okazał się jedynym przeciwnikiem. Z tunelików zaczęły wyskakiwać kolejne stwory, chcąc rozprawić się z Rogerem. Trezorańczyk był lekki w stosunku do swoich powolnych i mało zgrabnych przeciwników. Wykorzystał filar pomiędzy windą a platformą, oddzielający jego od stworów. Kiedy otworzył ogień, nie sposób było się do niego dobrać. Skaarjowie zostali rozgromieni wirującymi ostrzami, a jeden z nich runął nawet w przepaść. Po raz koleiny Roger dowiódł swojej odwagi, moc tej planety była po jego stronie.
    Wszedł ponownie na platformę. Z tunelików wysunęły się kładki, dzięki czemu mógł spenetrować wszystkie zapiski. Jego uwagę przyciągnął szczególnie log szefa portowców :

        "PRZEDZIAŁ PIERWSZEGO PROMU : Zapis Ivana Romanowa, Drugiego Oficera ISV-Kran : Z pomocą zespołu spawaczy laserowych, zapieczętowałem otwór głównego luku. Żadne obce skurczybyki nie dostaną się do mojego przedziału. Wycofujemy się na pokład nr.1 i zamykamy na amen przedział inżynieryjny blokującym polem siłowym wysokiego napięcia. Powinno się nam to udać. Będziemy bezpieczni."

    Nie było tam więcej nic ciekawego, tylko same drobne i zbędne informacje. Roger odnalazł kanał dostępu do panelu kontrolnego drzwi przedziału i uruchomił ich aktywację. Po chwili zjechał w dół i opowiedział o wszystkim towarzyszom.
- Czyli wycofali się aż na początek statku i zaryglowali za jakimś polem siłowym - powiedział na zakończenie.
- Widzę, że się tam świetnie bawiłeś. Te przeklęte ryki i skoki na platformie porządnie nas zaniepokoiły, co tam robiłeś? Trenowałeś karate czy co? - spytał się Evard, mówiąc pół żartem, pół serio. Roger posłał mu swoje chłodne, a zarazem rozbawione spojrzenie.
- To nie było karate, raczej bawiliśmy się w zabawę "łap wirujące ostrza" - odparł Trezorańczyk.
- Znam te pole siłowe, to potężna bariera, zasilana przez złote rdzenie, znajdujące się w drugim przedziale. - rzekł po chwili Kerig.
- No to wspaniale, jesteśmy zablokowani! Do przedziału czwartego nie dostaniemy się już nigdy, od pierwszego też jesteśmy odcięci. Świetnie, po prostu świetnie - oburzył się Evard.
- Jest tylko jeden sposób - odparł Kerig. - Trzeba będzie dezaktywować złote rdzenie, to wyłączy barierę. Jednak narazimy załogę na falę Skaarjów... pewnie gady kłębią się jak mrówki na granicy pierwszego i drugiego przedziału, przy tym polu siłowym. O ile ktoś z załogi jeszcze żyje...
- Nie wiadomo co tam się teraz dzieje, na logach nie było żadnej informacji o czasie, tylko same zapiski. Może wszyscy już dawno opuścili prom i przedostali się do wioski - zauważył Roger. - Musimy podjąć decyzję. Nie ma żadnej możliwości kontaktu z przedziałem inżynieryjnym?
- Niestety nie, wszystkie komunikatory siadły. Zupełnie nie wiem, co się dzieje na tym przeklętym statku. - Kerig położył nacisk na ostatnie słowa i walnął pięścią o ścianę, aż zadudniło w całym pomieszczeniu.
- Spokojnie, coś się zaraz wymyśli - pocieszył go Rog.

- Słyszeliście? Rygle puściły - Armok przywarł do ściany i podszedł do przełącznika, kontrolującego drzwi. Mechanizm działał. - Ktoś aktywował wrota...
- Pewnie Skaarjowie, niech to wszystko diabli, już po nas! - odparł Mike uniesionym tonem.
- Nie, to nie oni, to musi być człowiek, panel kontrolny działa tylko na ludzkie DNA. - wyjaśnił mu Armok.
- Niczego to nie dowodzi, może rozwalili całe zasilanie - Mike nadal bronił swojego zdania. - Lepiej wycofajmy się do końca sektora, będziemy mieć przynajmniej szansę.
- Uważam, że już lepiej tu zostać i bronić przejścia, te gady rozproszyły się po wszystkich korytarzach, nie wykluczone, że się przegrupowały - wtrącił się do rozmowy Laro.
- To sam tu zostań i broń tych przeklętych drzwi, ja się stąd zmywam! - Mike odwrócił się plecami do towarzyszy. - Idzie ktoś ze mną?
Czwórka obrońców wlepiła w jego zdziwione spojrzenia.
- Ja idę - odezwał się w końcu Bari, po czym ruszył w stronę Mike'a.
- Zwariowaliście czy jak? Zobaczcie ilu nas zostało i wy jeszcze chcecie się odłączać? - Khalk obrzucił ich chłodnym spojrzeniem.
- Zostaw ich Khalk, to ich wybór, jak chcą niech idą... - Laro położył dłoń na ramieniu towarzysza, który chciał już wstawać i powstrzymać Mike'a siłą.
- Cicho! Ktoś idzie... - Armok przerwał powstałe napięcie. Żołnierze przyjęli pozycję obronną, nawet Mike i Bari zrezygnowali ze swojego zamiaru. Przynajmniej na razie.
    Za drzwiami słychać było kroki przynajmniej dwóch istot. Regularne i równomierne.
- To nie gady, one poruszają się bezwładnie - szepnął Khalk.
- Ciii.... - uspokoił go Armok. - Wiecie chyba co macie robić.
    Towarzysze przytaknęli twierdząco głowami. Mike wraz z Barim stanęli na środku korytarza, Armok przywarł tuż obok rygli i przygotował siekierę do ciosu, tuż za nim stanął Khalk, natomiast Laro przyjął pozycję obronną po drugiej stronie drzwi. Celowo stanął na widoku, aby intruzi zwrócili swoją uwagę prosto na niego i umożliwili tamtym działanie.
    Intruzi byli coraz bliżej. Żołnierze nasłuchiwali. Wstrzymali oddechy, kiedy kroki ucichły. Zawiasy poruszyły się, powodując otwarcie mosiężnych klap strefowych. Roger, Kerig i Evard stanęli twarzą w twarz z obrońcami. Omal nie doszło do rzezi. Obydwie strony wystawiły bronie w swoich kierunkach. Armok odetchnął z ulgą.
- To nasi - odparł, opuszczając siekierę na posadzkę.
- Kerig?! To ty tutaj robisz? - spytał przybysza Khalk.
- O to samo mógłbym się spytać ciebie... - odparł z rozbawieniem Ker.
- Mieliście szczęście... wzięliśmy was za bestie - wtrącił się Laro.
- Keriga to znam - dodał po chwili. - A wy?
- To Evard i Roger, przybyli tutaj aż z promu Vortex Rikers. Evard bronił mojego poziomu, natomiast Roger przybył tutaj niedawno - Kerig przedstawił swoich towarzyszy. Żołnierze zrobili zdziwione miny, po czym posypało się mnóstwo pytań na temat statku Vortex Rikers, rozmieszczenia Skaarjów, aż w końcu rozmowa ograniczyła się do obrony sektorów.
- A co się stało z oficerem Yurim i Onsovem? - pytanie Armoka okazało się zbędne, ponieważ odpowiedź wyczytał z oczu Keriga.
- Nie udało im się.... - odparł kapral, spuszczając przy tym wzrok, po czym na siłę zmienił temat. - Co się dzieje w tym sektorze?
- Nie za dobrze. Skanowanie wykryło statek obcych i cywilizację o wielkim potencjale mocy, gdzieś w okolicy przy złotym rdzeniu nastąpił wyciek chłodziwa, winda do pierwszego sektora nie działa, zabezpieczenie przedziału inżynieryjnego zasobem energetycznym zakłóciło pracę rdzenia... słowem jesteśmy odcięci od laboratorium - wysyczał przez zęby Mike.
- A podtrzymywacze życia w tym sektorze? - spytał się Evard.
- Stabilne, ale chłodziwo przecieka też przy generatorze i mamy zakłócenie w całym systemie. Straciliśmy moc, wszystko poszło na aktywację bariery w laboratorium - uzupełnił Laro.
- Dodajcie do tego biegające skurczybyki... - wtrącił swój komentarz Bari.
- A załoga? - Roger zabrał w końcu głos, chciał dowiedzieć się każdego najdrobniejszego szczegółu.
- Nie wiemy, kilka dni temu wszyscy zwiali do laboratorium. Od kiedy padła winda, nie mamy z nimi kontaktu. W tej strefie przetrwaliśmy tylko my... reszta personelu albo uciekła, albo nie żyje, albo ukrywa się po jakiś zakamarkach. Dobrze, że was tu nie było dwa dni temu, taka rzeźnia, tyle ofiar... - Laro nie mógł wymówić więcej ani słowa, chociaż był młodym i silnie zbudowanym żołnierzem, wspomnienie zaszłej sytuacji sprawiło, że te przeklęte obrazy, odebrały mu pewność siebie. Chciał jedynie, aby ktoś inny przejął zdawanie raportu. Ktokolwiek.
    Roger przyjrzał się obrońcom strefy. Ich sytuacja była beznadziejna, szczególnie jeśli chodziło o uzbrojenie. Armok miał siekierę przeciwpożarową, taką samą, jaką dysponował Kerig, Laro dyspersa, Khalk długą, pozaginaną w kilku miejscach rurę, a Bari dość sporego, zardzewiałego pręta. Jedynie Mike dysponował rakietnicą, jednak okazało się, że ma ona jedynie pięć pocisków.
- Słuchajcie wszyscy, musimy coś ustalić. Wiem, że jest fatalnie, ale musimy za wszelką cenę dostać się do teleportera, nie możemy tutaj zostać - Kerig spojrzał Armokowi w oczy, ponieważ on był dowódcą tej grupy. - Mówię od razu co się dzieje. W sektorze czwartym nikt nie przeżył, pewnie teraz jest tam wysyp całej fali Skaarjów. Ale nie przedostaną się tutaj, zablokowaliśmy wrota zakończeniowe tamtej strefy. część trzeciego poziomu jest także czysta.
- A po co w ogóle bronicie przejścia? - wtrącił się Ev.
- Sami sobie wyznaczyliśmy takie zadanie,... to dla załogi. Przysięgliśmy, że żaden obcy nie przejdzie przez strefę. Musieliśmy dać szansę personelowi na ucieczkę, chcieliśmy wracać i sprawdzić, czy ewakuacja przebiegła pomyślnie, ale Skaajrowie uszkodzili windę, ponadto zakłócili wszystkie zasoby energetyczne tej strefy. Kiedy nie mogli się przedrzeć przez wrota, znaleźli drogę przez szyby. Było nas dwudziestu, zostało tylko pięciu. Kilku uciekło, reszta zginęła.... - Armok zwrócił swój nieobecny wzrok w stronę korytarza, biegnącego za plecami Mike'a, jakby wróciły do niego wspomnienia, a obrazy walki przesuwały się przed oczyma. - Ivan Romanow, Drugi Oficer ISV-Kranu wraz z grupką inżynierów, to była ostatnia fala uciekinierów z trzeciej strefy. Potem wrota zostały zapieczętowane. Romanov wraz z tymi ludźmi ustawili czas zaryglowania na dwie minuty, na szczycie platformy. Tyle dali sobie czasu na zjazd windą i dojście do drzwi. Udało się. Wtedy stanęliśmy na obronie drugiej strefy. W czwartej strefie zostali obrońcy wrót śluzy, oni nie chcieli uciekać.... Skaarjowie byli dosłownie wszędzie, broniliśmy szybów i innych przejść. Teraz wrota zostały odblokowane i myśleliśmy, że wysypie się tutaj cała chmara tych bestii. Dobrze, że to byliście wy...
- Teraz nie mamy już czego bronić, sami wpadliśmy w pułapkę - rzekł Bari, opierając się przy tym o ścianę i wpatrując w kable pod sufitem.
- Jest jedyna szansa... - wszystkie oczy zwróciły się w stronę Rogera, który milczał przez cały ten czas i w końcu postanowił powiedzieć coś o swoim planie. - Wiem, że nie jestem stąd, ale widzę rozwiązanie. Kerig wspominał, że w drugiej strefie jest generator całego zasilania. Czy to prawda?
- Tak, ale są tam gady - powiedział ponuro Laro.
- Jeżeli uda się nam do niego przedostać i wznowić zasilanie, to winda ponownie zadziała - dodał.
- Próbowaliśmy i guzik z tego wyszło, właśnie wtedy straciliśmy część ludzi. Ruszyliśmy wszyscy razem na bestie, okrążyły nas. Uciekło tylko pięciu - odburknął z ironią Mike.
- Rozumiem, a co wy na to, jeśli uda mi się dokonać tego z Evardem i Kerigiem? Nie zrozumcie mnie źle, ale uważam, że dam sobie radę. Jeśli chcecie, mogę się tam udać sam. I nie myślcie, że upadłem na głowę. - wspomniani towarzysze spojrzeli na niego w osłupieni, Mike buchnął śmiechem.
- Niby jak chcesz tego dokonać panie dzieciaku?! - odparł.
- Wstrzymaj się z tymi komentarzami Mike, dobrze? To pan dzieciak przeprowadził nas przez strefę, uratował Evarda i odpieczętował wrota. Sam byłem przy tym, jak rzucił się z razorjackiem na kilku Skaarjów i to kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Wybił wszystkich. - Kerig stanął w obronie towarzysza. Mike zrobił się jeszcze bardziej zdenerwowany, niż był do tej pory.
- Nie pozwolę, by jakiś więzień z Vortex'u rządził się na naszej strefie! - powiedział uniesionym tonem Mike. Kerig nie wytrzymał. Zgiął palce i z rozmachu uderzył żołnierza w twarz. Mike zatoczył się na ścianę. Przyłożył dłoń do miejsca, gdzie padł cios, po czym zerwał gwałtownie i rzucił na kaprala. Bari wraz z Khalkiem złapali go za ramiona. Kerig także chciał poprawić swoje uderzenie, Roger chwycił jego nadgarstek.
- Starczy tego, Kerig spokojnie tylko, rozumiem go - odparł spokojnym tonem. - Nie dziwię się temu, po tym, czego doświadczył.
- Znam go dobrze Roger, zawsze sprawiał same kłopoty i nie słuchał się nikogo, a co gorsza, to buntował jednostki przeciwko dowódcom. - wyjaśnił zdenerwowany Kerig. - Sam był dowódcą i zabrali mu rangę za złe postępowanie, teraz mści się na każdym, kto wykazuje jakiekolwiek cechy przywódcze.
- Starczy tego, przez te kłótnie oszczędzimy jedynie Skaarjom kłopotów    - wtrącił się Armok, po czym zwrócił do Rogera. - Skoro twierdzisz, że dasz radę, to nie widzę przeszkód, aby spróbować. Ale nie możesz iść przecież sam. Weź chociaż ludzi do osłony. W ogóle proponuje, abyśmy poszli wszyscy. Będziesz potrzebował przecież wsparcia.
- Przemyślałem to - Roger popatrzał na dowódcę. Jego źrenice zwęziły się, z oczu emanował chłód i pewność siebie, aż Armoka przeraziło to władcze spojrzenie. - Pójdę sam, wy zabezpieczycie wszystkie możliwe przejścia i co najważniejsze - windę. Tylko proszę o dokładne wskazówki.
    Wszyscy zrobili zaciekawione miny, spoglądając przemiennie to na Armoka, to na Rogera. Jedynie Mike oparł się o krawędź filaru i obserwował z rozbawieniem całą sytuację.
- Więc co teraz zamierzasz? - spytał się dowódca obrońców po krótkiej chwili milczenia. - Jeśli chodzi o drogę, to ktoś powinien ci ją wskazać.
- Na prawdę to zbędne, zapamiętam wszystko. Nie chce by jeszcze ktoś zginął. Dam sobie radę.... - Roger ściszył ton, ostatnie słowa zabrzmiały jak władczy głos jakieś nadprzyrodzonej istoty. Załoga zaczęła zastanawiać się kim on właściwie jest, że decyduje się na tak niewykonalne zadanie. Może być jedynie szaleńcem, albo na prawdę odważnym wojownikiem. Khalk podszedł do niego i zaczął omawiać rozmieszczenie korytarzy, silników, chłodziw i pomp całego poziomu. Wytłumaczył jak posłużyć się skanerem i w jaki sposób przywrócić do pracy generator.
- Uważaj na chłodziwo. Nie wiemy jak bardzo podniósł się jego poziom Zagraża złotemu rdzeniu, a jeszcze bardziej twojemu życiu - dodał na koniec. Khalk był w rzeczywistości hydraulikiem, jednak sytuacja zmusiła go do przejęcia funkcji obrońcy.
- Będę ostrożny. Mam prośbę do was - Roger zwrócił się do pozostałych, po czym oddał wszystko, poza razorjackiem, Kerigowi. - Weźcie tą broń, rakietnica jest doładowana pociskami, więc najbardziej wam się przyda. Starajcie się nie dopuścić żadnego Skaarja do rdzenia ani generatora. Zajmę się tymi, których napotkam po drodze.
- Że co? Z tym kawałkiem metalu? - Mike spojrzał z rozbawieniem na razorjacka. - Nie wiem skąd masz takie pomysły, ale nie przeżyjesz dłużej niż pięć minut z takim myśleniem.
- Za pięć minut... - Roger zniżył głos, ponieważ usłyszał gdzieś w szybie przebiegającą bestię. - Za pięć minut, to złap się czegoś, bo będzie trzęsło statkiem, zgoda?
- Raczej złapię za szufelkę i szczotkę, aby wyzbierać twoje resztki - odparł z uśmiechem, który nie wiadomo czy był oznaką przyjaźni czy też wyrazem ironii i pogardy.
- Aha i najważniejsze - dodał na koniec Rog. - Jeśli uda mi się uruchomić windę i spuścić energię złotego rdzenia, to bariera do laboratorium zostanie zdjęta, wtedy nie czekajcie na mnie tylko lećcie jak najprędzej do pierwszego poziomu. Dlatego właśnie musicie pilnować windy, aby żaden Skaarj tamtędy się nie przedarł, bo nie wiadomo, co się dzieje z załogą. Zdjęcie bariery naraziło by ich na ataki od strony drugiej strefy.
- Plan jest dobry, ale wypali jedynie wtedy, gdy do rdzenia poszła by cała uzbrojona po uszy armia, a nie jeden człowiek - powiedział Khalk, kiedy wysłaniec zakończył instrukcje.
- Roger... - odezwał się Evard, nie zwracając uwagi na komentarz Khalka. - Nie daj się tym karłowatym dinozaurom!   
- Nie martw się, obiecuję, że winda zostanie uruchomiona - odparł z lekkim uśmiechem.
    Roger ruszył korytarzem, zostawiając za sobą załogę. Armok podzielił ludzi na dwie grupy, mające bronić przejść i windy, nawet Mike przystosował się do rozkazu, chociaż bardzo niechętnie.
- To szaleństwo, dlaczego nie możemy iść razem? - spytał się Armoka Kerig, który został przydzielony do jego grupy. Kapralowi przyszła do głowy pewna myśl, która by wiele wyjaśniała. - Chcesz się go może pozbyć?! Może ty też czujesz zagrożenie jak Mike?!
- Nie, skąd ten pomysł? - odparł spokojnie Armok, wpatrując się w korytarz, za którym zniknął Roger. - Po prostu mam jakieś dziwne przeczucia, że on ma rację i że mu się uda. Nie mówiłem tego nikomu, bo jeszcze by mnie wyśmiali, ale tego chłopaka prowadzi coś dziwnego. Chociaż widzę go pierwszy raz, to wydaje mi się, że on coś ukrywa. I nie mogę pojąć jakim cudem przedostał się tutaj aż z Vortexu?
- Evard też się jakoś przedostał - odparł Kerig.
- Ale wspominałeś, że Evard miał jeszcze towarzyszy, a ten to podróżował głównie sam i przebył tyle kilometrów....
- Tak, przyznam, że też wydaje mi się niezwykły.

    Obawy załogi okazały się trafne. Chłodziwo mezzaninowe osiągnęło poziom krytyczny i zalało całe przejście do złotego rdzenia, że Roger nie mógł przedostać się do wrót. Nie znalazł także niczego, co by umożliwiło przejście na drugą stronę krótkiego korytarzyka, poprzedzającego salę z rdzeniem.
- A niech to diabli, trzeba będzie odnaleźć pompy - powiedział cicho do siebie. - O ile one działają.
    Druga strefa składała się z labiryntu korytarzy, prowadzących do różnych podpoziomów. To była najważniejsza część statku, odpowiedzialna za całe jego funkcjonowanie. Część, opanowana przez największą ilość Skaarjów. Chłopak dobrze wiedział, że cała grupka ludzi od razu zwróci uwagę bestii, a sam w pojedynkę bez problemu może się schować za filar i przeczekać, aż spacerujący gad pójdzie z swoją stronę. Ten sposób okazał się najskuteczniejszy i Roger wiedział, że nie jest tchórzem, bo narażanie życia na niepotrzebną walkę nie jest objawem odwagi, lecz jedynie objawem głupoty.
    Właśnie wyciągał okrwawiony pręt z klatki piersiowej stwora. Gad rzucił się na niego niespodziewanie i człowiek nie miał czasu na wystrzelenie ostrza z razorjacka, chwycił wtedy długi kawałek metalu, który sterczał ze ściany i wykorzystał niczym dzidę. Skaarj osunął się na posadzkę.
- To jestem na miejscu - wyszeptał, wpatrując się w ciało gada.
    Na ścianie znajdował się podświetlony na żółto napis:

                                "KONTROLA SYSTEMÓW CHŁODNICZYCH"

    Stalowe wrota otworzyły się. Roger przekroczył próg, rozglądając się we wszystkich kierunkach, czy aby przypadkiem nie czyha na niego kolejny przeciwnik. Pomieszczenie na pierwszy rzut oka wyglądało na opuszczone, jednak tak nie było. Chłopak to wiedział, czuł, że nie jest sam.
    Podpoziom miał kształt zwykłego sześcianu, przez środek którego przebiegała w poprzek potężna tytanowa rura, kontrolująca chłodziwo mezzaninowe. W sali nie było świateł, gdyby nie podświetlone na czerwono napisy informacyjne, wszystko utopiłoby się w ciemnościach. Po obu stronach znajdowały się wejścia do drobniejszych pomieszczeń - kontrolerów chłodziwa. Na środku leżało bezładnie kilka ciał załogi.
    Roger podszedł do pierwszych drzwi i przywarł do chłodnej ściany. Mechanizm otwierał automatycznie, kiedy ktoś się znalazł w zasięgu pola magnetycznego. Chłopak celowo stanął tak blisko, aby drzwi się podniosły i jednocześnie nikt z wewnątrz go nie zauważył.
    Zaryzykował. Stanął w przejściu. Skaarj odwrócił łeb. Sala nie okazała się pusta. Tak właśnie przypuszczał. Chłopak mógł zaatakować przeciwnika swoją bronią, jednak odbijające się o ściany ostrza z pewnością uszkodziłyby mechanizmy kontrolujące rurę. Wycofał się do głównego pomieszczenia. Tak jak zamierzał Skaarj, wyskoczył za nim. Tym bestiom ubywa zupełnie rozumu, kiedy widzą człowieka, słowem atakują wtedy na ślepo.
    Roger wykorzystał bardzo stary, ale prawie zawsze skuteczny, w przypadku takich przeciwników, sposób. Wycofał się pod samą ścianę, za którą wiły niczym węże, kable od urwanych przewodów. Skaarj rozpędził się, chcąc dopaść człowieka w zaułku i rozszarpać na kawałki. Nie zdążył w porę zatrzymać swego, masywnego cielska. Roger odskoczył na bok, wystawiając gada na pastwę wysokiego napięcia. Skaarj zaryczał, zaczął cały się trząść, potem jego ciało wystrzeliło dosłownie jak z armaty na środek pomieszczenia, uderzając w rurę z chłodziwem. W powietrzu rozniósł się zapach palonej kreatyny i gadziego ciała.
- Ble... - skrzywił się Roger, po czym powrócił do sterowni.
    Przełączniki działały, nie było żadnych zakłóceń. Tablice hologramowe pokazywały wszystkie awarie całego promu. Również generator stracił sporo mocy.
- Główna winda ekspresowa wymaga przynajmniej siedemdziesiąt procent energii generatora, aby oderwać się od ziemi i doprowadzić nas do pierwszego poziomu - rzekł do niego Khalk, kiedy dawał instrukcje postępowania. - Musisz dostać się do generatora i aktywować jego moc.
- Tak, ale najpierw zajmę się chłodziwem i złotym rdzeniem - mruknął.
   




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności