statystyki
314907 Odsłon
Online: 3
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

    Wskoczył na generator. Skaarjowie zbili się w kupę i podbiegli do krawędzi, dzielącej rdzeń od pięterka. Wszyscy, którzy byli uzbrojeni, otworzyli ogień. Roger ominął pierwszą ścianę pocisków, jednak stracił równowagę i runął na generator, omal nie ześlizgując się z jego gładkiej powierzchni. Walka z tyloma wrogami nie miała sensu. Musiał skakać.
    Skaarjowie chcieli dopaść ofiarę. I wtedy ukazał się ogień, który zmiótł bestie, aż pod metaliczną ścianę. Dwóch nie opancerzonych zginęło na miejscu, pozostałych ogłuszyło, jednak ciągle żyli. Obok przedsionka z windą stała postać, dym wychodził w wszystkich sześciu luf rakietnicy.
- To nie było zamierzone wejście Roger, ale chyba przybyłem w odpowiednim momencie. - odparł obrońca.
- Kerig?! Jak się tu znalazłeś?! Skąd.... - Roger aż zaniemówił.
- Opowiem po drodze, musimy się śpieszyć, kłopoty przy windzie! - odparł kapral i podbiegł do towarzysza. Roger zeskoczył z głowicy na półpiętro. - Szybko, schodzimy na dół, ale najpierw...
    Kerig uniósł broń, chcąc dobić dyszące bestie, Roger położył rękę na lufach, spoglądając mu prosto w oczy.
- Nie... - odparł cicho. - Przez kilka godzin są nieszkodliwi, wtedy będziemy już daleko....
                                                                *

- Dlaczego za mną przybyłeś? Miałeś bronić windy, co się tam w ogóle dzieje? - Roger zaczął wypytywać Keriga, zadając na raz wszystkie pytania, niczym małe dziecko.
- Powiedziałem, że idę znaleźć sobie jakiś solidniejszy pancerz i zaraz wrócę. Oczywiście to był pretekst. Chciałem ci pomóc. - Zaczął Kerig, majstrując coś przy logach, umiejscowionych pod pozbawionym energii generatorem. - Miałem najsilniejszą broń, czyli rakietnicę i Armok pozwolił mi się oddalić. Chciał, abym nie szedł sam, ale odmówiłem wsparcia i przekonałem go, że to zbyt ryzykowne. Wtedy jeszcze Skaarjów tam nie było. Spenetrowałem sąsiednie pomieszczenia i znalazłem to, czego szukałem, aby mój argument był wiarygodny. W drodze do generatora, mijałem korytarz prowadzący do pierwszego poziomu. Gady szturmowały wrota do wind, było ich cała masa. Nawet rakiety nic by nie poradziły przy takiej ilości potworów. Musiałem coś zrobić. Na szczęście nie zauważyli mnie, byli zbyt zajęci obrońcami. Ruszyłem od razu do generatora. Czuliśmy wcześniej wstrząsy, co dowodziło, że zniszczyłeś rdzenie i minęło wystarczająco sporo czasu, abyś dotarł do tego miejsca. Wjechałem windą i zauważyłem co się dzieje, stałeś na generatorze z małym kłopotem. Dobrze, że skupili na tobie całą swoją uwagę, dało mi to czas na wjechanie na piętro i załadowanie rakiet.
- No to nieźle - odparł z uśmiechem Roger, chociaż wewnątrz czuł wielki wstyd. Chyba przecenił swoje możliwości. - Dzięki ci za to.
- Nie ma sprawy. Mam, znalazłem, zobacz... - Kerig zdjął wszystkie blokady, przez które próbowały przedrzeć się gady.
    Stali przed tablicą, ukazującą miniaturkę generatora drugiego poziomu. Obok znajdowała się informacja dotycząca energii :

    "ISV-KRAN, POKŁAD II. STAN : Zanotowano próbę przejęcia systemu silników przez intruzów. Poziom odzyskania energii możliwy jedynie do 75%. Nieudana próba przeorganizowania zasilania."

- Cholera! Nie odzyskamy całej mocy! - Kerig uderzył pięścią w ramę hologramu i przycisnął głowę do tablicy, zaciskając przy tym zęby. Roger położył mu rękę na ramieniu, od czego obrońca błyskawicznie odwrócił się w jego stronę. - Chcieli zabrać moc!
- Spokojnie, przybyliśmy w porę. Winda wymaga podobno siedemdziesiąt procent, aby pojechała, mamy pięć procent nadwyżki - odparł spokojnie wysłaniec. - Ale jak zmusić ją do przepływu przez generator?
- Chodź za mną...
    Ruszyli ponownie do windy, wjechali na górę, minęli nieprzytomne gady i weszli do bocznego pomieszczenia, w którym Roger napotkał Skaarja-wojownika.
    Sala miała kształt bryły, na środku znajdowało się podwyższenie, z trzema rdzeniami, przypominającymi leżące, błękitne klepsydry. Po bokach stały skanery z hologramem przedstawiającym prom ISV-Kran i całą planetę Na Pali. Pod ścianą w rzędzie stały ustawione mechy - roboty bojowe.
- Czemu nie zaatakujecie tym? - spytał się Roger Keriga, oglądając najbliższego robota. - Intruzi nigdy nie przebiją się przez jego pancerz.
- Od dawna nie działają, stoją tu jedynie jako ozdoba - wyjaśnił kapral.
- Kerig, zobacz tylko na to! - kapral nie zauważył nawet, kiedy Roger znalazł się przy skanerze. Podszedł do chłopaka i wlepił wzrok w informacje wyświetlone na hologramie :

        " STACJA SKANOWANIA PLANETY : Naruszenie atmosfery przez ogromny statek obcych. Prom-baza wylądował w Północnej Dolinie, nieopodal ośrodka elektrycznych burz atmosferycznych. "

- O rany... - Ker poczuł, że przechodzą mu ciarki po plecach.
- Północna Dolina, gdzie to w ogóle jest? - spytał się Roger.
- Strasznie daleko stąd - odparł. - Ale dlaczego wylądowali akurat tam?
- Chyba rozumiem.... Gromadzą energię, to dlatego opanowali ISV-Kran, potrzebują dużo mocy.
- Nawet nie chcę myśleć do czego im ta energia - wyszeptał złowrogo kapral.
- To proste. Skaarjowie stali się rasą dominującą. Bardzo się zmienili od czasów Wielkiej Wojny. Poszli w ślady ludzi, przejęli przemoc. Nie wykluczam, że chcą zrobić odwet na Ziemianach, albo zaatakować inne rasy. Raczej nie sądzę, aby mieli kłopoty z zasilaniem swojego statku i lądowali awaryjnie. Po co im w ogóle władza na takiej dzikiej planecie jak Na Pali? Tyran zawsze szykuje plany ataku na pustkowiu.
- Rog, zobacz na skanowanie powierzchniowe!
    Chłopak zaczął czytać informacje z sąsiedniej tablicy :

        " STACJA SKANOWANIA BLISKIEGO: Wykryto obecność prymitywnej kultury. Na wiszącej w niebie i podtrzymywanej siłami nieznanej natury skale, wykryto miasto o zaawansowanym poziomie technologicznym. Obelisk w tym miejscu jest źródłem potężnej mocy"

- Miasto Skaarjów? - spytał się Kerig, chociaż i tak znał odpowiedź.
- Nie sądzę, obelisk potężnej mocy, Wieża Słońca...
- Słucham? - kapral wlepił w niego zdziwione oczy.
- W opactwie znaleźliśmy z Kirą informacje na temat kryjówki Nalich. Wspomniane tam było o potężnym obelisku, jako przystani przeznaczonej dla nalijskich uciekinierów. Nazwali to Wieżą Słońca. Teraz to i tak nie ma znaczenia, musimy zająć się generatorem - powiedział twardo Rog, zwracając się w stronę leżących rdzeni.
- Racja Roger, bierzmy się szybko do pracy!
    Głowice trzech rdzeni leżały na ziemi. W jednym z nich wykryli, przy pomocy stojącego nieopodal panelu diagnostycznego, że wylało w nim chłodziwo. Rdzeń okazał się bezużyteczny. Wcisnęli aktywatory. Dwa pozostałe rdzenie zaczęły wchodzić w ścianę, dopasowując niczym klocek, do siłowni głównej.
- Ten zepsuty odpowiada za dwadzieścia pięć procent mocy. Szczęście, że nie zepsuli środkowego, co daje pięćdziesiąt. W ogóle dobrze, że wszystkiego nie zniszczyli. Wtedy to już moglibyśmy pożegnać się z windą - powiedział Kerig, kiedy rdzenie-baterie znalazły się już na swoich miejscach.
    Zakołysało lekko statkiem, z głównego pomieszczenia zaczął dochodzić dziwny hałas. Roger zwrócił na Keriga zaniepokojony wzrok i wybiegł sprawdzić co się dzieje.
- A niech to! - chłopak spojrzał na generator. Przez środek przepływał potężny strumień błękitnej energii, że aż w całej sali zrobiło się jeszcze bardziej niebiesko. Po chwili Kerig dołączył do towarzysza.
- No i działa! Winda musi być sprawna... - rzekł zadowolony.

- Armok patrz! - Bari krzyknął do dowódcy grupy, który wraz z resztą czekali tylko, jak wysypie się lada moment do niewielkiego pomieszczenia ,cała masa Skaarjów. - Aktywator działa!
    Wszystkie oczy zwróciły się w stronę krzyczącego, Laro podbiegł do dźwigu.
- Winda aktywna, Rogerowi się udało! - wrzasnął uradowany.
- Wszyscy na górę, wjeżdżamy dwójkami, winda jest zbyt mała dla całej grupy, potem biegiem do zapory, powinna być odsłonięta - powiedział dowódca.
- A co z Kerigiem i Rogerem? - zapytał Khalk, kiedy Bari i Mike władowali się na platformę.
- Nie damy rady im pomóc, sami musimy wiać, bo zginiemy, miejmy nadzieję, że jakoś tu dotrą... o ile jeszcze żyją - odrzekł Mike.
    Kolejną dwójkę stanowili Khalk i Laro, dowódca wraz z Evardem wjechali na samym końcu. Skaarjowie dobijali się do drzwi. Teraz los obrońców zależał od szybkości ucieczki.
    Obrońcy przebiegli przez wrota prowadzące do pierwszego poziomu. Światła wysiadły tutaj zupełnie, więc musieli szukać bariery po ciemku.
Kiedy w końcu ją odnaleźli, okazała się wyłączona.
- To bez sensu, teraz wszystkie bestie z tamtych poziomów będą napływać tutaj niczym fale morskie - zauważył Mike.
- Barierę da się włączyć ponownie. W korytarzach, przez które się teraz przedzieraliśmy, znajdują się trzy aktywatory, przywracające moc złotego rdzenia. To taki mechanizm awaryjny. Jak się je wszystkie zaktywuje, to można wznowić działanie osłony.. tym. - Khalk wskazał na przełącznik tkwiący w ścianie laboratorium. - Da się wtedy zabezpieczyć od wewnątrz. W ten sposób każdy wchodzący może pozostawiać z tyłu pole elektryczne. Zaraz wam pokażę.
    Khalk zniknął w mroku, pozostawiając zdziwioną grupę w laboratorium. Powrócił kilka minut później, przycisnął zasilacz, bariera prądowa włączyła się ponownie, odgradzając ich od pozostałej części statku.
- No to świetnie, ale Roger tego nie wie! - zauważył Ev.
- Miejmy nadzieję, że Kerig dołączył do niego i mu to wytłumaczył. Od początku nie wierzyłem w tą bajkę z pancerzem. - powiedział Laro. Evard nadal miał zmartwioną minę, zresztą jak wszyscy.
- Teraz wszystko zależy od nadzieji... - odparł Armok, wpatrując się w Bariego i Mike'a, którzy właśnie odłączyli się od grupy i biegli na złamanie karku w głąb laboratorium.
- Co za zdrajcy i tchórze! Tylko czekali aby się tutaj dostać, a potem dać nogę! - rzekł Laro twardym tonem.
- Zostaw ich, jak chcą iść sami, to już ich wybór. My trzymajmy się w czwórkę. - Armok odszedł od włączonej bariery, reszta ruszyła za nim. Wszyscy chcieli zawrócić i pomóc tamtym bezpiecznie dostać się na górę. Jednak wiedzieli, że drogę zagradzają im Skaarjowie. Byli wdzięczni Rogerowi, chociaż żaden o tym nie wspomniał głośno i mieli nadzieję, że skoro już tyle dokonał, to uda się mu przedrzeć i tym razem przez kolejną przeszkodę. Musieli się szybko przedostać do teleportów i uciekać, ponieważ już niedługo Skaarjowie zajmą tą część statku, podobnie jak opanowali poprzednie.
    Nie natrafili na nikogo żywego pośród załogi, więc zdjęcie bariery i tak już nie stanowiło różnicy. Bronili pustki. Albo może to dzięki obronie, dali pozostałym przy życiu ludziom szansę na ucieczkę. Teraz wszystko mogło okazać się prawdziwe.

    Kropla wody spadła na dłoń człowieka, a w jej ślad ruszyły kolejne i tak bez końca. Rura miała niewielką szczelinę, przez którą co jakiś czas wydobywała się ciecz, tworząc drobne kropelki. Spadająca woda obudziła Rogera. Leżał na chłodnym metalu, niewielkiego, ciemnego pomieszczenia. Jak on nie znosił być nieprzytomny. Zawsze wtedy musiał przypominać sobie od początku wszystkie przeszłe zdarzenia i zbierać do kupy myśli.
    Kiedy włączył wraz z Kerigiem generator, wydarzenia potoczyły się szybko. Dotarli do pomieszczenia z windą i zastali tam chmarę obcych, którzy dokładnie w momencie ich przybycia, zniszczyli zostawioną przez obrońców przeszkodę. Roger nakazał Kerigowi przedostać się za wszelką cenę na górę, mimo sprzeciwu tego drugiego i wiać do teleportu. Obiecał mu, że wkrótce do niego dołączy. Kerig, chociaż z wielkim oporem, dał się mu w końcu przekonać. Chłopak odwrócił uwagę gadów i kiedy one ruszyły w pościg, kapral wjechał windą na górę. To był jedyny sposób na przedostanie się.
        Roger biegał po całym poziomie, chcąc uciec ścigającym i zgubić ich gdzieś w labiryncie korytarzy. Nie pamiętał dokładnie, co się dalej stało. Wiedział tylko, że jeden z nich go zaskoczył i stoczył z nim walkę. Potem człowiek osłabł.
    Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Tuż obok niego leżał Skaarj. Miał rozwalony korpus od działka przeciwlotniczego. Roger podniósł się z podłogi, najpierw stanął na czworaka, potem dopiero całkowicie wyprostował. Nie pamiętał, jak długo tak leżał. Miał nadzieję, że Kerigowi udało się uciec. Teraz była kolej na niego.
   
    Skaarjowie zgromadzili się nieopodal wyłączonej zapory, tuż na granicy poziomu laboratoryjnego. Wszyscy jednomyślnie przeczuwali, że to pułapka, jeśli przedostaną się na drugą stronę, to zostaną zaatakowani przez czyhających na platformach ludzkich żołnierzy. Przemyśleli tą możliwość (co u Skaarjów było niesłychaną rzadkością) i postanowili opanować korytarze i czekać. Czekać, aż jakiś śmiałek zdecyduje się wkroczyć w mrok. Wtedy go zaatakują. Nie zdawali sobie sprawy, że taki śmiałek właśnie się zbliża....

    Roger wyszedł na korytarz. Był pusty. Miejsce, w którym leżał nieprzytomny, okazało się jakimś niewielkim, bocznym magazynem.
Nigdzie nie było śladów najeźdźców, ani obrońców. Zupełna cisza. I to ona wydała się jemu najgorsza i bardziej przerażająca, niż ryki rozwścieczonym bestii. Czasami jakaś kropla wody, albo innej cieczy kapnęła na ziemię, zasyczała przepalająca się neonówka, obsunął metalowy filar, albo zatrzęsło lekko całym statkiem.
    Przejście do windy zostało wyłamane, jakby przedarł się przez nie słoń. Roger nie napotkał żadnego przeciwnika, chociaż na każdym kroku zachowywał ostrożność. Wiedział, gdzie się wszyscy podziali - na pewno ścigali teraz Keriga i resztę obrońców przez laboratorium.
    Winda także okazała się sprawna i chłopak nie miał problemów z wjechaniem na górę. Wyszedł prosto na platformę, następnie skręcił w boczny korytarz, który zgodnie z opisem Keriga, doprowadzi go do laboratorium, pierwszego poziomu statku ISV-Kran.
    Przeszedł przez żelazne wrota - ostatnią część drugiej strefy. Zauważył, że wszędzie panuje ciemność. Przypomniał sobie ostatnie słowa kaprala, które wypowiedział do niego tuż przez rozdzieleniem. Kerig wspominał o trzech awaryjnych aktywatorach, ukrytych w różnych pomieszczeniach, które są jedyną nadzieją na wyłączenie ponownie wywołanej zapory.
- Musisz uruchomić je wszystkie - powiedział mu wtedy. - Potem lecieć do laboratorium zamknąć barierę od wewnątrz. W ten sposób pierwszy poziom zostanie ponownie oddzielony. Khalk zapomniał ci wspomnieć, że zniszczenie złotych rdzeni nie wyłączy stale zapory, lecz jedynie przerwie jej stabilną trwałość, którą aktywował personel od strony laboratorium. Tłumacząc na chłopski rozum, odcięli się oni na dobre, a niszcząc rdzenie, mogliśmy wyłączyć przepływ stałego prądu. Trzy aktywatory są mechanizmem, który pozwala kontrolować zaporę, czyli po ich uruchomieniu, pole wysokiego napięcia opadnie i uciekający może włączyć je ponownie z laboratorium. Nie rozumiem do końca mechanizmu tego działania, ale to jest skuteczne, o ile Skaarjowie nie zrozumieją, jak z tego skorzystać.
    Roger również nie zrozumiał tego do końca, ale wiedział co dokładnie ma zrobić : znaleźć aktywatory w trzech odległych od siebie miejscach, wyłączyć na chwilę barierę, wbiec do laboratorium i aktywować przycisk. Wtedy bariera ponownie powróci, odcinając poziom pierwszy od drugiego.

    Korytarz biegł półkolem, po środku którego, oraz obu końcach miał znaleźć to, czego szukał. Wyczuł obecność wrogów. Grasowali w ciemnościach i czekali na jego ruch. Roger nie chciał ryzykować. Było ich zbyt wielu, słyszał ich oddechy, drapanie pazurami o ściany oraz ciche, przerywane warczenie. Czuł się jak owca, która musi przebiec przez ciemny las, pełen wygłodniałych wilków, aby przedrzeć się do bezpiecznej zagrody. Walka po ciemku z tyloma bestiami nie miała sensu. Był tylko jeden sposób na przedarcie się do laboratorium. Musiał biec jak najszybciej i za wszelką cenę ominąć wszystkie napotkane stwory. Szybkość i zwinność stanowiły jego jedyną szansę na ratunek.
    Rzucił się do biegu. Pognał w prawy zakręt korytarza. Z ciemności wyskoczyło na niego trzech Skaarjów, jednak człowiek biegł o wiele szybciej i zostawił ich daleko w tyle. Z przodu ukazały się pierwsze drzwi. Wewnątrz był aktywator, a pomieszczenie niewielkie, oświetlone na zielono. Nacisnął przycisk i schował się za rogiem, oczekując gwałtownego wtargnięcia rozwścieczonego wroga. Trzy stwory wpadły do środka. Roger wykorzystał ich zmieszanie, kiedy go nie znaleźli i dał dyla na zewnątrz. Pędził ponownie korytarzem, jego ręce pracowały jak u biegacza na wyścigu. Na drodze pokazał się następny Skaarj. Chłopak prześliznął się szczupakiem między jego potężnymi łapami, niczym małe dziecko, które ukradło lizaka i ucieka przed policjantem.
    Dostał się do drugiego aktywatora, który znajdował się w sali bliźniaczo podobnej do tej pierwszej. Po włączeniu, od razu wybiegł na główny hol i leciał do ostatniego punktu swej trasy. Gromada gadów pędziła już za nim i ciągle pojawiali się kolejni przeciwnicy. Chłopak przeskakiwał przez nich, wymijał, odbijał się od ścian, aby tylko nie dać się złapać. Potężnie zbudowane bestie były zbyt wolne, aby nadążyć za jego ruchami. Roger obawiał się najbardziej, że jeżeli dotrze do ostatniej sali i zanim włączy aktywator, to bestie zablokują cielskami wyjście, a on ugrzęźnie w pułapce. Dlatego przyśpieszył, aby wyprzedzić ścigających go drapieżników o jak największą odległość. W tej chwili nawet najwięksi sprinterzy mogliby mu tylko pozazdrościć.
    Ostatni przełącznik został uruchomiony. Bariera została zdjęta. Kiedy Roger wybiegł z sali, dogonił go jak na razie tylko jeden Skaarj i stanął na przejściu, prowadzącym do laboratorium. Wysłaniec rzucił się z krzykiem prosto w jego stronę i skoczył mu na pierś, chcąc, aby jego waga połączona z siłą rozbiegu, strąciła bestię z łap. Skaarj nie był duży, więc upadł zgodnie z zamierzeniem, ale chwycił człowieka za kostki. Rogerowi udało się wyrwać z uścisku, zrobił fikołka do przodu i stanął na nogi. Do wejścia pozostały mu zaledwie metry. Cała ta scena wyglądała nie jak walka, tylko jak mecz rugby, w którym człowiek biegł z piłką, a Skaarjowie chcieli za wszelką cenę go zatrzymać.
    Dotarł, a raczej rzucił się szczupakiem przez przejście. Dotarł na teren pierwszego poziomu. Poderwał się błyskawicznie z leżenia i podbiegł na czworaka do przełącznika. Teraz jego życie zależało od tego, czy ten drobiazg zadziała. Przycisnął. Stado Skaarjów zbliżało się. Strumień prądu przeciął powietrze. Moc o wartości kilkunastu tysięcy Voltów oddzieliła go od wrogów. Błękitna i piękna jak błyskawica energia zasyczała, tworząc trzy linie, przez które nie dostanie się tutaj już żadna bestia.
- W końcu... - wyszeptał do siebie Roger, zamknął oczy i oparł o ścianę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Bestie nie mogły mu już nic zrobić, przynajmniej do czasu, aż odkryją jak zdjąć zasłonę.
- Teraz to sobie możecie warczeć! Nigdy się wam nie dam! - krzyknął w stronę bariery, dysząc przy tym ze zmęczenia. Owca dotarła do zagrody. Wilki kłębiły się pod zamkniętym płotem, wyjąc z wściekłości. Roger stał się bezpieczny, przynajmniej na razie. Nie wiedział jeszcze, co go czeka na ostatniej strefie statku, statku, który miał mu dać wolność, a przyniósł jedynie mroczne przejście ku nowej drodze.




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności