statystyki
314863 Odsłon
Online: 1
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

METALOWA GÓRA :

    Desslos leciał już z dziesięć godzin. Dla pewności sprawdził skrzynkę z laterytu, czy robot patrolujący jest w niej bezpieczny i nie uszkodzi się podczas transportu. Wibracje i pole magnetyczne statku mogłoby go rozładować i cały zapis szyfrowy i nagrany film mógł po prostu zostać zniszczony. Latacz nie był jednak byle jaką maszyną. Był mniej więcej kształtu wydłużonego okręgu, z tyłu znajdowały się podwójne dopalacze wyrzucające tlen. Praca nad tym pojazdem zajęła Liandri całe lata. Wiadomo było, że w atmosferze tlen zajmuje aż 12% objętości gazów, ponieważ czysty tlen został zanieczyszczony pyłami i nieodpowiedzialną gospodarką ludzką z przeszłości. Wycięto dużo drzew i jego stężenie gwałtownie spadło. Ziemi groziła najzupełniejsza zagłada przez uduszenie organizmów. Jedynym sposobem było posadzić duże ilości roślin, albo wykorzystać proces fotosyntezy. Korporacja Liandri miała całe rzesze naukowców, pracujących w tajnych podziemnych hangarach. Po wielu latach badań udało im się wynaleźć maszyny, co działały na zasadzie procesu fotosyntezy, czyli miały podobne znaczenie dla Ziemi jak rośliny. Do działania potrzebowały dwutlenku węgla i przy pomocy sztucznej energii rozszczepiały go na tlen i węgiel, te pierwiastki mogły iść swobodnie w obieg do ekosystemu. Deficyt tlenu zaczął się w ten sposób zmniejszać. Ale to nie wszystkie atuty statku. Prawie cały był wykonany z tarydium, czyli najbardziej poszukiwanego jak na te czasy materiału we Wszechświecie. Tarydium mogło się łączyć z innymi pierwiastkami i dawało wówczas niezniszczalną pokrywę, którą obłożono statek. Były to idealne pojazdy patrolujące, ich silników nie było słychać i nie poruszały się jak dawne prymitywne samoloty czy helikoptery, tylko po prostu sunęły po niebie z niesamowitą prędkością, rozświetlając niebo licznymi kolorowymi światłami.
- "Hmm to już straciłem pracę, albo zostanę na zawsze wyłączony z gry, albo co gorsza zatrudnią mnie do pilnowania więźniów lecących na Alphę, ale przynajmniej żyję, te psy pustynne chyba zorientowały się, że jestem człowiekiem, a nie androidem !" - Desslos oddał się rozmyślaniu, całą drogę do laboratorium zastanawiał się, co powie dowódcy jak dotrze już na miejsce, jak wytłumaczy nieobecność androidów. Może po prostu zwalić wszystko na rebeliantów i wmówić komandorowi, że zostali zaatakowani przez liczne jednostki buntownicze. I kto mu wtedy udowodni, że kłamie? A co do więźnia to powie, że został zabity tuż przed ich napadem, albo że zastrzelili go sami rebelianci. Na szczęście robot nie zarejestrował momentu ataku na ich jednostkę, był już wtedy schowany do skrzynki. Więc wytłumaczenie może być logiczne. Ale Desslos był raczej sumiennym człowiekiem i wiedział, że komandor może szukać zemsty na pobliskich miastach, chcąc ukarać buntowników, a nie chciał do tego dopuścić. Komandor był złym człowiekiem, zniszczonym przez trudne czasy w jakich wszystkim przyszło żyć, niestety nie miał silnej woli i uległ proroczym historyjką Liandri na temat bogactwa i sławy. Dess nie chciał zabić tego człowieka na pustyni, miał z niego wyciągnąć informacje na temat złóż tarydium i przypadkowo "zostawić" na pustkowiu. Nie robił przesłuchania w laboratorium, bo wielu pracowników sądziło, że Liandri mają niezwykle humanitarne podejście do wszystkiego. Po chwili wiedział już co zrobi, tylko musi powiedzieć swoją opowieść wiarygodnie.
    Dess zbliżał się do metalowej góry, schowanej wśród palm. Wysłał sygnał świetlny do najbliższego kryształu sterczącego z góry. Metalowa klapa, chroniąca hangar zaczęła się rozsuwać w dół, aby pojazd mógł przelecieć. Po chwili zatrzasnęła się z powrotem z głuchym trzaskiem. Dess zniżył lot minimalnie przy ziemi i zatrzymał się na lądowisku dla lataczy. Dwóch androidów podeszło do niego gdy wychodził przez klapę na zewnątrz.
- Masz to, o co prosił cię nasz dowódca? - odezwał się pierwszy z nich.
- Tak jest, robot patrolujący jest w tej skrzyni.
- Wspaniale, komandor czeka na ciebie.
    Dess przekazał skrzynkę jednemu z nich, drugi odszedł na bok, czekając na następnych lotników.
    Znajdowali się w bardzo długim tunelu, przez środek którego biegła metalowa posadzka, a po bokach stały setki statków patrolujących. Cały obiekt miał zresztą charakter zbieracza informacji i raportów od ludzi z całego świata. To właśnie tutaj przynoszono wieści na temat statystyk dotyczących tarydium, nowych więźniów na Alphę oraz wieści związane z zagrożeniami czyhającymi w kosmosie. Najwyraźniej Liandri dość miała rządów na Ziemi i planowano podbić również inne planety bogate w złoża. Dess i jego towarzysz szli w milczeniu długim oświetlonym na zielono korytarzem. W końcu dotarli do dźwigów i zjechali jednym z nich do podziemi. Po wyjściu z windy skręcili z kolejny korytarz, mocno oświetlony i niezwykle niski, po bokach co chwilę mijali żołnierzy i kręcących się naukowców. Każdy szedł do swoich zajęć i nie zwracali uwagi na siebie na wzajem.
    W końcu dotarli na miejsce. Komandor Nigel już wiedział o jego przybyciu, dzięki sygnałowi świetlnemu odebranemu przez dowództwo hangaru. Android podał komandorowi skrzynkę z robotem i następnie się oddalił, zostawiając go z Dess'em. W pomieszczeniu panowała cisza, światła dawały słaby blask, przez co przybysz nieco się odprężył. Nigel od razu przeszedł do rzeczy.
- Hmmm, w porządku, wykonałeś wszystkie zadania, które ci powierzyłem?
- Oczywiście komandorze Nigel, odebrałem przekaz i przywiozłem robota. Dess przygryzł nieco dolną wargę, ukrywając zatroskanie.
- A jak z więźniem? Dostałeś mapę?
- Tak, to znaczy nie....nie mam mapy, ale on wszystko mi wyśpiewał, powiedział, że mapa została zniszczona.
- I tak łatwo mu uwierzyłeś? Znam tego człowieka. Xaos pracował bardzo długo na Alphie i naszkicował przynajmniej kilka map, nie mógł ich tak po prostu zniszczyć !
- Mogę prosić o hologram strefy 19? - Nigel nacisnął klawisz na komputerze i na środku sali pojawiła się seledynowa wirtualna mapa z obszarem 19 na Alphie. - Te dwie góry, przełęcz dolina, aż do tego zbocza, w sumie 5 kilometrów kwadratowych czystego tarydium. To tu polecił wznieść kopalnię i kazać więźniom kopać.
- No dobrze, a jaki masz dowód, że to prawdziwe informacje i nie zaczniemy kopać na ślepo? Wiesz ilu więźniów trzeba będzie to tego "zatrudnić"? Przynajmniej dwa tysiące ludzi, jak nie więcej.
- Raczej nie kłamał, po torturach powiedział to przekonująco, ale i tak jest pod strażą androidów. Uwięziłem go dobrze w pewnych ruinach na pustyni. No wiesz, ludzi z tego drugiego statku.... - Desslos'owi głos się załamał, ale Nigel uznał, że już on skończył.
- No dobrze, to właśnie dziwiło mnie, że przyleciałeś sam i bez ludzi. Jednak skoro jest strzeżony to będzie mieć czas na oddanie lub sporządzenie map. Kolejny lot odbędzie się dopiero za miesiąc, więc mamy trochę czasu.
- Oczywiście.... - Patrolujący odetchnął z ulgą, poszło mu łatwiej niż myślał, komandor ma dzisiaj jakiś dobry humor, nawet nie wrzeszczy jak to ma w zwyczaju robić. Najgorsze miał chyba już za sobą, jeszcze tylko przekaz robota i będzie mógł iść. Potem może po prostu wytłumaczyć, że androidy zostały zaatakowane przez nieznanych sprawców. Ale z kolei to na niego pójdzie cała wina. Chyba jednak nie przemyślał tego tak dobrze. Nigel wyjął mikrofilm z robota i zaczął oglądać kilkutygodniowy przekaz. Ten model maszyny mógł pokonywać duże odległości w poszukiwaniu nowych wiosek na odludziu, a następnie filmować to co widzi.
- Heh, doskonale.... to zaraz poznamy przyszłe ofiary...... - Komandor wpatrywał się w film. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Jak to dobrze mieć władzę.




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności