statystyki
314864 Odsłon
Online: 1
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

HISTORIA XAOS'A :

    Roger szedł po pustyni. Wczorajszy dzień był bardzo gorący, ale to co dzisiaj się działo, było po prostu nie do zniesienia. Wczoraj ledwo nie doszło do paniki w Trezorze, kiedy przylecieli statkiem Vortex'u. Na szczęście Ash zamachał w porę rękoma i dzięki temu spadło powstałe napięcie. Wszyscy wiedzieli, czym może się zakończyć takie spotkanie z ludźmi korporacji. Xaos miał się już lepiej, zatroszczyli się o niego lekarze i pozostał pod dobrą opieką. Nico walnął się na łóżko jak tylko opatrzono mu ranę i spał jak zabity. Roger wstał dzisiaj wcześniej właśnie z jego powodu, chrapanie braciszka było sto razy gorsze niż buczenie moskitów nad jeziorem i na nieszczęście musiał spać w tym samym pokoju co on, bo jego lokum zostało zajęte przez Xaos'a. Nicolas był taki od zawsze. Kręcił się podczas snu jakby toczył z kimś walkę i bardzo często wydawał różne dźwięki przez sen.
- "Oby Xaos szybko wrócił do zdrowia, bo spanie w jednym pokoju z bratem jest gorsze od patrolowania na stojąco głównej bramy przez kilka dni. Eh głupie porównanie, to gorsze niż wybuch bomby".
    Roger wstał wcześniej niż normalnie, nawet poduszka na głowie nic nie dała. Ale zresztą i tak postanowił pójść wcześnie rano po drugi statek i przylecieć z nim do wioski. Postanowił, że wybierze się sam, zresztą wszystko do czego się zabierał robił w pojedynkę. Nigdy nie potrzebował pomocy i najlepiej czuł się w swoim towarzystwie.
    Powietrze stało się jeszcze bardziej suche i gorące. Zdjął więc czarną bluzę i obwiązał się nią w pasie. Następną część drogi przemaszerował w spodniach. Jego długie blond włosy lepiły się już do czoła, a czarna opaska przytrzymująca je stała się cała mokra. Wspaniale zaczął się nowy tydzień. Najpierw jakieś roboty, ranny brat i tajemniczy, ścigany przez Liandri gość, potem o mało co nie wywołał zawału w wiosce z powody statku a teraz jeszcze te dokuczające słońce, które utrudnia mu jego "misję". Po trzech godzinach marszu dotarł na miejsce. Statek stał tam, gdzie zostawiły go androidy, a Roger przyjrzał się pozostałością po wczorajszym pobojowisku.

    Przed wiekami było tutaj duże miasto, jednak Wielka Wojna zniszczyła je doszczętnie, a teren pokryły piaski i wszystko zamieniło się w pustynię. Co pewien czas można było spotkać szczątki spalonych bloków, porozrzucane kawałki robotów i innych maszyn wojennych, rozbite pojazdy Skaarjów lub Ziemian. Statek androidów w słońcu miał metaliczny połysk, a promienie odbijające się od lampek były wprost oślepiające. Roger zbliżył do niego swój transgresator i badał skład pierwiastkowy. Tak jak przypuszczał, statek był w głównej mierze zbudowany z tarydium zmieszanego z glinem, miedzią, tytanem i żelazem, jednak mimo takiego składu był niezwykle lekki i bardzo zwrotny. Kilka metrów dalej znajdowały się androidy, a raczej to co z nich zostało. Jeden był pozbawiony głowy i prawie połowy korpusu, a drugiego to ledwo można było odróżnić od robotów wojennych, których szczątki walały się po pustyni. W każdej chwili mógł tu przylecieć jakiś patrol, więc chłopak postanowił zebrać ten złom do kupy i wrzucić na statek, może się jeszcze do czegoś przydadzą, a nawet da je się naprawić i przeprogramować. Uporanie się z tym zajęło mu jedną godzinę, po czym wszedł do pojazdu i niskim lotem wrócił do Trezoru. Nauczył się pilotażu, obserwując wczoraj Ash'a i słuchając rad Xaos'a.
    Statek wylądował w jaskini i dwóch ludzi pomagało Rogerowi poprzenosić resztki androidów do miasteczka. Zdobyte pojazdy również da się przerobić i od teraz będą służyły mieszkańcom. Wioska ożywiła się, na dziedzińcu pojawił się Nico z obandażowanym barkiem oraz Xaos, podpierający się lekką metalową laską. Miał złamane żebra, lekko zwichniętą nogę i pełno siniaków na ciele, ale lekarz powiedział że góra za dwa-trzy tygodnie znów będzie sobą. Ash'a nie było nigdzie widać, pewnie znów poszedł ze swoim przyjacielem psem gdzieś pochodzić. Jednak teraz wszyscy musieli się mieć na baczności, chociaż statki Vortex'u były dobrze ukryte w jaskini, a Roger pozacierał wszystkie ślady wczorajszej walki i pozabierał ciała androidów.

- Roger, siema braciszku, gdzie się podziewałeś od rana? - Nico zaczął krzyczeć, gdy zobaczył go idącego w ich kierunku.
- Witam, jak się macie? Lepiej się już czujecie? Byłem posprzątać zabawki z placu zabaw. - Mówiąc to uśmiechnął się lekko.
- Jeszcze raz dziękuję za wczorajszą pomoc, Dess nieźle mi przywalił.
- Dess? To ten ich dowódca?
- Tak, ale może porozmawiamy gdzie indzie a nie na środku podwórka, wolał bym usiąść, nadal czuję się słabo. - Xaos skierował wzrok w kierunku domku, z którego przyszli z Nicolasem.
    Po chwili cała trójka zmierzała już w jego kierunku. Tak się złożyło, że akurat Ash dołączył do nich. Pomagał w podziemiach przy obróbce metalu i akurat skończył przed chwileczką. W domku mieszkał niegdyś komendant Jack z rodziną, ale kiedy synowie podrośli, postanowił pozostawić im ten dom i wraz z żoną i córką przeniósł się do większego. Był on wykonany z kamienia i drewnianych belek. Wewnątrz znajdowało się mnóstwo roślin, cztery pokoje (dwa na górze i dwa na dole), kuchnia i łazienka. Wszyscy zebrali się w górnym pokoju, przez który było widać większą część miasteczka. Do pokoju wpadł również pies Ash'a i zaczął radośnie wymachiwać ogonem i obwąchiwać wszystkich po kolei. Po chwili dołączyła także do nich siostra Rogera i Nicolasa - Ardona, która przyniosła upieczone ciasteczka. Była to niezwykle delikatna i drobna dziewczyna, o długich jasnych włosach i zielonych oczach, nie lubiła strasznie przemocy i każdemu była gotowa przyjść z pomocą. Dlatego też podziwiali ją wszyscy w miasteczku i gratulowali komendantowi Jackowi i jego żonie, że wspaniale wychowali córkę.
    Roger jak zwykle odezwał się pierwszy, ponieważ był z nich najstarszy. Skończył niedawno trzydzieści dwa lata, ale wyglądał nie więcej niż na dziewiętnaście. Liczne badania genetyczne rozszyfrowały w przeszłości tajemnice ludzkiego genomu i dzięki temu wymyślono sposób na wydłużenie młodości. Roger był doskonałym tego przykładem, zresztą wydawał się on być najlepszy we wszystkim co robił. Był chyba najsprawniejszy w miasteczku, niezwykle szybki i wytrzymały, a ponad to znał się doskonale na technice i broniach energetycznych. Wywyższał innych również wzrostem. Niektórzy, żartowali z niego, że nie jest człowiekiem tylko przedstawicielem rasy elfów, ponieważ ma większość elfickich cech. On oczywiście brał to jako żart, ale nie jednokrotnie to mu dało do myślenia.
- W porządku, musimy się nad tym zastanowić. Z tego co wczoraj powiedziałeś wiemy, że jesteś uciekinierem, czyli więźniem... czy to prawda?
- Tak... to znaczy nie, nie do końca tak jest. Najlepiej jak wam opowiem wszystko od początku, ale tylko te najważniejsze rzeczy. Wiele lat temu, tuż po Wielkiej Wojnie poleciałem statkiem ISV-Kran na Alphę, wraz z innymi geologami. Z wykształcenia jestem geologiem. Podczas Wojny walczyłem po stronie Liandri, ale wtedy....nie byli oni tym, czym są teraz. Podczas walk ich znaczenie bardzo wzrosło. Ludzie dosłownie szaleli ze szczęścia jak wojna się skończyła. Korporacja chciała umocnić swoją pozycję, ale aby tego dokonać potrzebowała oczywiście maszyn zbrojnych. Zaczęła wysyłać na nowo odkryte planety swoich ludzi w celu poszukiwania surowców, ponieważ te z Ziemi są całkowicie wyczerpane. Na planecie Alpha odkryto złoża dziwnego surowca, co okazał się najtwardszym znanym materiałem. Nie tylko absorbował energię słoneczną, ale był lekki i oczywiście wytrzymały. W czasie walk służyłem dla tej korporacji. Potem wysłano mnie na Alphę w celu zbadania gruntów i sporządzenia map. Swoje plany wysyłałem na Alphę statkami, a sam zostałem tam w celu dalszych badań. Liandri zorganizowało wielką akcję w celu zebrania jak największej ilości ludzi do wydobywania surowców. Mieszkańcy Ziemi zgłaszali się chętnie. Liandri podzieliła się na mniejsze jednostki, między innymi na Vortex, Kran, Orion i Morpheus. Zajmowały się one produkcją olbrzymich promów kosmicznych do transportu ludzi na Alphę lub latających laboratoriów, jak ISV-Kran. Vortex dodatkowo budował pojazdy wojenne. Podczas gdy pierwszy transport ludzi doleciał na Alphę, ja pracowałem w zupełnie odrębnej części planety i nic nie wiedziałem, co się później stało. Ludność odmówiła wykopywania kryształów tarydium, ze względu na złe warunki pracy. Doszło do zamieszek. Liandri nie miała innego wyboru....mieli siłę i zaawansowaną technologię, więc siłą zmusili ludzi do pracy. Doszło tam do powstań, ale wszystko zostało stłumione i okrutnie zakończone. Vortex łapali na Ziemi dosłownie najsilniejszych i najlepiej przystosowanych do pracy ludzi, czyli więźniów, młodych buntowników i tak dalej. Statki znowu przyleciały po kolejnych ludzi i niektórzy piloci opowiedzieli co tam się dzieje. Świat był oburzony, wzięli Liandri za terrorystów, powstały na świecie dwa obozy. Nie trudno zgadnąć jakie. Jako, że wszystkie rządy i kraje znikły z powierzchni Ziemi podczas Wielkiej Wojny, to Liandri opanowała całą planetę. Bezkarnie łapią ludzkość do wydobywania surowców, na więźniach przeprowadzają eksperymenty i testują nowości biologiczne. Na razie nikt nie potrafi ich obalić. Teraz to oni są największą potęgą na Ziemi i w tej części galaktyki.
    Kiedy przyleciałem na Ziemię wraz z garstką ludzi, z którą pracowałem w izolacji, dowiedziałem się przerażających wieści. Postanowiłem ukryć mapy i poleciałem do dowództwa Liandri pragnąc wyjaśnień. Komandor chciał mnie przeciągnąć na swoją stronę i obiecywał złote góry. Nie uległem jego charyzmie. Stałem się więc tym samym wrogiem całej potęgi militarnej. Musiałem uciekać. Ale co ja jeden mogłem zrobić w budynku pełnym androidów? Czasem zastanawiałem się czemu Liandri nie wysłało androidów do pracy. Kiedy się o to spytałem, odpowiedzieli, że to są jednostki bojowe wyszkolone w zabijaniu, a nie do grzebania w piachu oraz, że stworzenie androidów do pracy zajęło by całe lata i jest niezwykle kosztowne. Liandri oczywiście zbyt bardzo się spieszyło do podboju Wszechświata i nie chcieli czekać. Umieszczono mnie na statku więziennym Vortex Rikers i żądano dostarczenia map. Torturowano mnie, ale nic nie powiedziałem. Powiedzieli, że zabiją mnie bo nie wiedzą gdzie ma lecieć statek, w którym miejscu jest najwięcej złóż tarydium. Przeżyłem to wszystko co mi tam robili i w końcu udało mi się uciec pewnej nocy, gdy była awaria prądu i padły drzwi plazmowe. Ruszyły za mną w pościg liczne jednostki, ja ukryłem się na bagnach. Potem przemierzałem dżungle i chowałem się gdzie się dało. Groziło mi wiele niebezpieczeństw. Oprócz tego, że miałem na plecach ludzi Vortex'u to na dodatek mogłem paść ofiarą velociraptora lub innego drapieżnika. Pewnego dnia postanowiłem ukraść z bazy jakiś statek, polecieć do swojej kryjówki gdzie schowałem mapy i je zniszczyć. Pewnej księżycowej nocy wkradłem się do jakiejś bazy patrolującej i zabrałem patrolowca. Ale głupio to obmyśliłem, bo w kilka godzin później miałem już na ogonie całą jednostkę wojskową. Chcieli mnie strącić laserami albo plazmą. Zaczął się wyścig po niebie, dokonywałem takich manewrów jak nigdy dotąd. Ale niestety w końcu strącili mnie i rozbiłem się na pustyni. Dowódcą tej grupy, co mnie złapali, był niejaki Desslos, pojmał mnie i wraz z androidami dostał rozkaz wyciągnięcia informacji na temat map. Widać było, że był prawym człowiekiem. Wywiózł mnie na dobrze wam znane pustkowie i wydaje mi się, że nie chciał mnie wcale zabić, wykonywał po prostu rozkazy, dzięki którym jeszcze go nie zgładzili. Też nie miał wyboru. Potem zjawiliście się wy, dalej już wiecie co się stało. Naprawdę dziwi mnie, że wy w trójkę pokonaliście tyle androidów i odebraliście mnie z łap Dess'a, to naprawdę niesamowite...
    Roger i bracia uśmiechnęli się.
- Teraz jesteś tu bezpieczny, możesz zostać tak długo jak zechcesz, a nawet raczej jesteś do tego zmuszony - Nico zamyślił się nieco i spojrzał po chwili na starszego brata.
- Ale jest pewien problem - zauważył Xaos - jeżeli odkryją miejsce w którym schowałem mapy, może się to katastrofalnie skończyć dla całej ludzkości....Muszę tam wrócić i skończyć to co zacząłem !
- Nie Xaos, nie pozwolę ci nigdzie polecieć, jesteś ranny, a poza tym lot po takim zajściu to szaleństwo! Jesteś ścigany, każdy cię rozpozna - skarcił go Roger.
- Może poczęstujecie się czymś? - Ardona postawiła przed nimi talerz wypełniony ciastkami. Xaos uśmiechnął się do niej miło, a i ona odwzajemniła mu uśmiech. Nico potrącił lekko Rogera ręką i spuścił głowę aby nie pokazać wyrazu twarzy. Xaos był młodym człowiekiem, mniej więcej w wieku Rogera, ale mimo to Roger jak zwykle chciał pokazać swoją wyższość w rozmowie. Czuł się wtedy taki ważny, ale robił straszliwie głupie miny, kiedy nikt go nie słuchał. Ash skrzywił się nieco na Ardonę i Xaos'a, jakby był o nią zazdrosny. Całą sytuację przerwał Alarik - pies Ash'a który złapał ciastko w zęby i szybko wycofał się do tyłu.
- Alarik, oddawaj! - Ardona rzuciła się w pogoń za psem. Xaos odprowadził ją wzrokiem, a następnie kiedy spostrzegł, że Ash dziwnie się na niego patrzy, kontynuował przerwaną rozmowę.
- Więc co sugerujecie? Powiedzieliście już coś komuś w miasteczku? - zaczął.
- Na razie nikt nic nie wie, wspomnieliśmy, że znaleźliśmy statki i ciebie rannego tuż obok nich, na szczęście nikt nic się jeszcze nie dopytywał, najwyraźniej to im wystarczyło - Nico zastanawiał się czy nie lepiej by było o wszystkim powiadomić mieszkańców, ale to by mogło wzbudzić niepotrzebne obawy, czego on, jak i na pewno reszta, chcieli uniknąć.
    Na chwilę nastało milczenie. Każdy zastanawiał się co teraz może nastąpić. Skoro Dess'owi udało się uciec, to może on już tu lecieć z całym szeregiem wojska. Jednak Trezor ma rzadko wizyty takich nietypowych gości, zwykle ludzie nawet nie wiedzą o jego istnieniu. A jeżeli Dess wszystko zatai i przemilczy? Może on sam uciekł bo bał się konsekwencji. Roger chciał aby Xaos został na miejscu, ale wiedział, że jeśli będzie poszukiwany i zostanie przypadkowo odkryty to mieszkańcom grozi lot do kopalni tarydium, albo jeszcze coś gorszego. Nie chciał wplątywać innych w tą historię. Najważniejsze teraz to zabrać mapy z ich obecnej kryjówki.
- A tak w ogóle... to gdzie znajdują się te mapy, Xaos? - Nico odezwał się po chwili.
- Przepraszam, nie wspomniałem, może dziwnie to zabrzmi, ale tablice tytanowe z mapami ukryłem w podziemnym hangarze ćwiczebnym, na Decku16. Pomyślałem, że tam będą najbezpieczniejsze.
- Że, co?! Ukryłeś je w podziemiach Vortex'u? To wspaniale, niby jak mamy tam się dostać? - Roger'a dosłownie oszołomiła ta wiadomość. Potrafił kontrolować swoje emocje, aby nie wpędzały go w tarapaty. Jednak informacja, że mapy są schowane w najbardziej strzeżonym obiekcie w okolicy po prostu wyprowadziła go z równowagi.




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności