statystyki
314903 Odsłon
Online: 3
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

    Roger przekroczył próg przedsionka. Znalazł się we wnętrzu statku, a dokładniej jednym z przybocznych pomieszczeń. Stał w pobliżu platformy, która służyła do wożenia ładunków i pasażerów na wyższy poziom. Wszędzie znajdowały się poprzewracane, żelazne skrzynie.
    Paliła się jedynie część świateł, dlatego też chłopak kroczył w półmroku. Najsilniejsze źródło światła stanowił aktywator windy i hologram, wetknięty w ścianę.
    Roger zbliżył się do tablicy. Był to notatnik, informujący o zagrożeniach dla statku w wybranym odcinku czasu.

        "RUFOWA STACJA ZAŁADUNKOWA ISV-KRAN : Od dwóch miesięcy tkwimy        zaklinowani w tym górskim wąwozie. Osiem nocy temu pojawiły
        się te czteropiętrowe dinozaury, które rozwaliły rufę statku.
                            Wyglądają na dość tępe i powolne"

- Dwa miesiące !!! - Tego było już za wiele. Roger przypomniał sobie, co się działo zeszłej nocy, zanim stracił przytomność. Widział przecież światło, czuł wstrząsy i słyszał ten przerażający hałas. Właśnie wtedy ISV-Kran spadł na ziemię, zmiatając przy tym część świątyni. To dlaczego tutaj jest napisane, że to było dwa miesiące temu? Coś było nie tak.
    W końcu doba trwa na Na Pali nie koniecznie tyle, co na Ziemi. To mogło być to i ktoś z załogi się pomylił w zapiskach. Jednak pojawiły się kolejne fakty, które obalały to stwierdzenie. Po pierwsze - dokładnie podany czas pojawienia się tytanów, po drugie - porastająca nowy przesmyk roślinność, no i po trzecie stan organizmu Rogera w chwili ocknięcia. Ta roślinność, to nie jest jeszcze żaden dowód, krzak Nali rośnie przecież w kilka minut. Ostatnie było najdziwniejsze. Roger spojrzał na swoją dłoń. Pomimo, że nawdychał się dużo wilgotnego powietrza na zewnątrz i napił wody, jego skóra była nadal bardzo sucha. Czyżby leżał nieprzytomny przez dwa miesiące? To było niemożliwe. Żadna istota nie leży nieprzytomna tyle czasu. Jednak po woli zaczął w to wierzyć.
- To jest możliwe.... - wyszeptał sam do siebie, aby słyszeć własny głos w tym przerażającym miejscu, jakim stał się statek ISV-Kran. - To Na Pali, nie Ziemia, tutaj metabolizm może przebiegać inaczej, albo to wina tych owoców, które zjadłem przed upadkiem promu, chyba że.... Vandora?
    Chłopak potrząsnął głową, ta ostatnia myśl okazała się już w ogóle całkiem zwariowana. Skończył rozmyślać, ile tkwi tutaj ten statek, to i tak już nie miało znaczenia. Najważniejsze, to znaleźć kogoś żywego i zapytać, co się tutaj w ogóle dzieje.
    Poszukiwania nie trwały długo. Po drugiej stronie pomieszczenia, tuż za skrzyniami, leżał kolejny członek załogi. Rog znalazł jego dziennik i odczytał informacje :

        "Młodszy Oficer Yuri Andromov: Oddział obcych wysadził dziurę w                kadłubie i teraz wdzierają się na statek przez szyby                                    wentylacyjne. Kerig, Onsov i ja zamierzamy ich powstrzymać w                                                ładowni ze stingerami."

    Onsov nie żył, tak samo jak Yuri. Obawy Rogrea potwierdziły się, statek został opanowany. Zgodnie z tym, co teraz się dowiedział, przy życiu może być jeszcze Kerig. Tylko gdzie ma go szukać w takim labiryncie korytarzy i poziomów? Rozejrzał się po pomieszczeniu. Przy Yurim znalazł stingera, jednak z opróżnionym magazynkiem, co na pewno to było przyczyną jego przegranej.
    W pewnym momencie usłyszał dobiegające z przeciwnej strony jęki. Dochodziły z szybu, prowadzącego do pomieszczenia z jakąś cieczą. Chłopak z przerażeniem odwrócił się w tamtą stronę i przygotował do ataku. Po woli zbliżył się do źródła dźwięku, omijając stojące na drodze żelazne skrzynie.
    Szyb nie był długi. Od pomieszczenia, w którym przebywał Roger, odgrodzony został kratownicą. Na końcu korytarzyka, pod kratą otwierającą się na jasne pomieszczenie, zauważył zarys opartej o ścianę sylwetki, która z pewnością należała do człowieka.
    Chłopak po woli otworzył blokującą go kratę i wszedł do szybu. Zaczął zbliżać się do postaci.
    Kiedy podszedł na bliską odległość, postać poruszyła się i przechyliła głowę, zwracając wzrok w stronę Rogera. Człowiek żył, jednak był w okropnym stanie.
- Kim jesteś? - spytał się spokojnie Rog.
- K-Kerig,.. kapral Anders Kerig - odparł szeptem człowiek.
- Ja nazywam się Roger i przybywam ze statku Vortex Rikers.
- Vortex.... tak.... pamiętam, czekaliśmy na waszą odpowiedź. Nie otrzymaliśmy jej. Co się stało?
- Rozbiliśmy się i wygląda na to, że tylko ja przeżyłem. Napotkałem po drodze na kilku ludzi, ale niestety. Jedynymi osobami, jakie mogą jeszcze żyć, to Malakai i Evard. Straciliśmy całą energię, wszystko wysiadło.
- Tak myśleliśmy, że straciliście moc. - Kerig oparł swoją dłoń na ramieniu Rogera. - Znam tych ludzi, których imiona podałeś. Udało się nam ich wciągnąć na statek, kiedy zaatakowali Skaarjowie. Przyłączyli się do obrony. Jeśli żyją, to walczą gdzieś na Kranie. Z tego co pamiętam, Malakai był w ciężkim stanie.
- A co tu się stało? - spytał z entuzjazmem, a zarazem ze strachem chłopak.
- Strącili nas, wpadliśmy w jakąś dziwną chmurę gazów i rozbiliśmy się na planecie, ściślej na bagnach. Oni atakowali ze wszystkich stron. Potrzebowaliśmy sporo mocy do startu, dlatego też tygodniami mechanicy naprawiali szkody. Weszli na statek, gdy puściła osłabiona bariera zaczęła się rzeź. Udało się nam wypłoszyć ich gazem i odpalić silniki. Jednak niedługo po starcie znów zaczęliśmy tracić moc, a oni lecieli za nami, jak hieny za zdobyczą. Chcieli zdjąć odzyskaną zasłonę ochronną. Wraz z Yurim, Onsovem i Tatianą odpieraliśmy atak laserami. Ale nie wytrzymaliśmy naparcia, mimo, że zredukowaliśmy ich liczbę. Spadliśmy na jakąś świątynię i tkwimy ty od dwóch miesięcy. Każdy, kto został przy życiu, zabrał się do obrony. Część osób nie wytrzymała i zaczęła rzucać się w panicznej ucieczce przez dzicz. Oni wdarli się, opanowali cały statek....
- A gdzie teraz są? - przerwał Roger opowieść.
- Są wszędzie - odparł poważnie i ze strachem w oczach Kerig. - Słychać ich w szybach wentylacyjnych, w korytarzach i ładowniach, w sterowniach i magazynach. W każdej chwili może wysiąść zasilanie i statek ogarną egipskie ciemności. Nie wiem, kto pozostał przy życiu i gdzie się skupiła obrona. Nie wiem, co z Yurim i Onsovem, broniliśmy razem sektora, widziałeś ich?
- Niestety nie - skłamał Rog, nie chcąc sprawiać Kerigowi więcej bólu.
    W tym samym momencie przez korytarze, położone na wyższym piętrze, przeszedł przeraźliwy ryk.
- To oni, w każdej chwili mogą tu przyjść - odparł Kerig, spoglądając w stronę krat. - Uciekaj stąd, dopóki jeszcze możesz, chłopcze.
    Roger spuścił głowę, jego jedyny cel, do którego zmierzał, legł w gruzach.
- Czy jest jakaś możliwość ucieczki i powrotu na Ziemię? - spytał.
- Niestety.... silniki już nie pójdą, wszystkie kapsuły ratunkowe odleciały już w chwili spadania na planetę - odparł kapral. - Masz tylko jedyną możliwość. Musisz stąd wiać. Słuchaj teraz uważnie. Podziwiam cię, że dotarłeś aż tutaj. Jesteś odważny i może masz szansę.
Poziom wyżej znajdują się doki do magazynów, mam nadzieję, że są nieopanowane. Uciekając, wprowadziłem do systemów zabezpieczających kod ludzkiego DNA, tak żeby tylko człowiek mógł przejść przez system luków.
Poziom doków powinien być wolny. Wjedziesz windą i po przejściu korytarza idź na prawo i potem cały czas na prawo, aż dotrzesz do hologramu otwierającego kraty systemów wentylacyjnych w podłodze. Znajdziesz je, są niedaleko tablicy. Wskocz tam i idź prosto, będzie tylko jedna możliwość przejścia - przed siebie. Znajdziesz się nad pomieszczeniem z mazidłem, to jest pomieszczenie, które widzisz za kratą. Jednak platforma z odbezpieczeniem znajduje się wysoko i tylko z szybu można tam doskoczysz. Jak zdejmiesz zabezpieczenie, przejdziesz przez sąsiedni szyb od mojego, jest naprzeciwko i leć jak najszybciej tą samą drogą do doków, są za tablicą hologramową. Zapamiętałeś?
- A co z tobą, dlaczego po zdjęciu bariery mam nie przechodzić przez ten szyb, gdzie teraz ty jesteś? - spytał się Roger. - Chodź ze mną.
- Nie mogę, już niedługo będzie po mnie. Czuję, jak z każdą chwilą słabnę. Będziesz musiał mnie nosić i przez to możesz zginąć. Nie wolno ci tego robić. - Kerig podniósł dłoń i pokazał Rogerowi karabin. - Mam tylko jeden nabój, i już wiem na kogo go przeznaczę. Nie dostaną mnie żywego.
- Oszalałeś chyba! - oburzył się Rog, po czym podsunął do niego działko. - Weź to, będziesz mógł się bronić.
    Kerig odsunął broń z powrotem.
- Mi się nie przyda, amunicja na tym statku kończy się zadziwiająco szybko. Może mnie nie znajdą, więc nie martw się o to. Muszę jeszcze coś dodać. Statek przebił masyw skalny i rufą wystaje nad inną doliną. Nastawiliśmy teleport na to właśnie miejsce. Znajduje się pod sterownią, na samej rufie. Znasz budowę promów-laboratoriów, prawda?
- Tak mniej więcej - odparł Roger.
- Dobrze - kontynuował Kerig. - Za dokami musisz sobie radzić już sam, nie znam dobrze statku, ale jest ogromny. Dasz sobie radę, na pewno. Szukaj map na ścianach, jeżeli się zgubisz..... Cóż, życzę ci powodzenia. I zostaw mnie teraz proszę samego.
- Jesteś pewien? - spytał się Roger poważnie. Kerig spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się lekko.
- Tak, jestem pewien - odparł.
- Nie, nie mogę! Zabieram cię ze sobą! - Rog chciał już wyciągnąć go z szybu, kiedy ten ostro zaprotestował i odtrącił jego dłoń.
- Powiedziałem, zostaw mnie w spokoju - Kerig wypowiedział ten nakaz powoli, ostro i zarazem dobitnie.
    Chłopak zrezygnował i powrócił do pomieszczenia ze skrzyniami, starannie zasuwając za sobą kratę. Spojrzał w kierunku windy, prowadzącej na wyższy poziom.
- Niech tylko oni wpadną w moje ręce - powiedział ostro, marszcząc przy tym brwi, po czym ruszył do przełącznika, ściągającego na dół dźwig.

    Na końcu korytarza wisiała tuż pod sufitem tablica informacyjna :

        "STAN POKŁADU CZWARTEGO: Alarm przeciw intruzom, zamki bezpieczeństwa uruchomione. Intruzi na wszystkich pokładach,
        próba reaktywacji głównych silników, teleporter awaryjny
                    na mostku pokładu pierwszego zabezpieczony."

- A niech to - wyszeptał Roger i zaczął się rozglądać nerwowo raz w lewą, raz w prawą stronę. Korytarze wydawały się być puste, jednak co jakiś czas z oddali dobiegał przerażający warkot.
    Na ściany padały czerwone światła szeregu lamp, przyczepionych do sufitu, które zatopiły krwistym kolorem cały korytarz. Co jakiś czas można było dostrzec przebłysk błękitu, wydobywającego się z bocznych neonów. Posadzkę zdobił metal, dlatego też chłopak stąpał bardzo ostrożnie, aby dźwięk wydobywający się z pod jego butów, nie roznosił echa po pomieszczeniach.
    Wszędzie zapanowała cisza, która stała się o wiele gorsza, niż ryk bestii, dobiegający gdzieś z odległych korytarzy. Roger skręcił do kolejnego, małego korytarza, a ten z kolei biegł prosto na główne przejście. Korytarz był pusty, jedynymi przeszkodami okazały się rozstawione co pewną odległość, żelazne skrzynie, tarasujące widoczność. Na samym końcu po prawej stronie, majaczyła w krwawym blasku tablica hologramowa.
- Jest... - ucieszył się chłopak. Postąpił parę kroków na przód i gwałtownie odwrócił głowę, kiedy zrozumiał, że coś jest nie tak. Po korytarzach rozległ się alarm. Zwykła, monotonna syrena, zwiastująca intruzów. Źródłem dźwięku nie mógł być człowiek, maszyneria potrafiła rozpoznać kod ludzkiego DNA. To musiał być ktoś obcy.
- Cholera! - przeklął Rog. Był zły na siebie, że okazał się tak lekkomyślny. Wyprostował plecy i zwrócił wzrok w kierunku sufitu. Znieruchomiał. Spojrzał na najbliższą rurę. Metal zaczął drgać, co z pewnością nie było winą przewodów albo przepływającej wewnątrz wody. Takie drgania wywołuje dość duży ciężar, który przemieszcza się gdzieś w pobliżu. Podobnie jak nadjeżdżający pociąg powoduje wibracje. Do tego doszedł straszliwy ryk, wzmocniony dodatkowo przez metalowe przeszkody, znajdujące się na korytarzu. Roger był w pułapce. Stanął plecami do tablicy hologramowej, uruchamiającej wejście do szybu, o którym wspominał Kerig. Jednak jak na razie nie zauważył na podłodze żadnego przejścia, zasuniętego kratami. Tuż obok znajdowały się zatrzaśnięte, metalowe wrota, prowadzące do głębszej części statku. Jedyną drogę ucieczki stanowił korytarz, którym tutaj przybył.
    Dudnienie w rurach nasilało się. Skaarjowie musieli opanować szyby. Być może droga, którą miał dopiero przebyć chłopak, także została zablokowana. Tego nie wiedział, jednak musiał zaryzykować, chociaż wiedział, że w zamian może zapłacić bardzo wysoką cenę.
    Szybkim ruchem przyłożył dłoń do hologramu, czytnik rozpoznał jego DNA i zidentyfikował go jako człowieka. W odległej części korytarza coś zgrzytnęło, jakby metal został wsunięty w inny metal.
    Chłopak zerwał się do biegu. Dotarł już do pierwszych skrzyń i szukał po podłodze przejścia. Mijając korytarzyk, którym przybył, zatrzymał wzrok na potężnej sylwetce, ukrytej w mrocznej, czerwonej poświacie lamp. To był najeźdźca, jeden ze Skaarjów, którzy opanowali te piękne niegdyś laboratorium. Gad był gotowy do skoku, czekał tylko jak przerażony do skrajności Roger wykona najmniejszy ruch. Chłopak zalał się potem, nigdy wcześniej nie był tak przestraszony na widok tego stworzenia, chociaż pokonał ich już znaczną liczbę. Skaarj był wyższy chyba od niego o połowę, białe zęby i żółte ślepia nabrały od światła krwistego koloru i nadawały mu wygląd demona z najczarniejszych piekieł.
- No to wpadłem - szepnął do siebie chłopak. Jego reakcja okazała się błyskawiczna. Skierował wylot stingera na bestię i wystrzelił kryształki. Jednak gad również nie próżnował. Kiedy człowiek tylko ruszył ramieniem, skoczył na niego z niezwykłą jak na swoją posturę szybkością, wytrącając tym samym wojownikowi broń z ręki.
    Roger przeturlał się do tyłu po podłodze i klęknął na prawej nodze, zdejmując przy tym flaka z paska. Przejście było zbyt wąskie, na używanie rakietnicy. Mógłby zrobić krzywdę nie tylko Skaarjowi, ale i sobie przy okazji. Gad zaatakował ponownie. Chłopak położył się na plecach i kopnął z całej siły w metalową skrzynię, torując przeciwnikowi tym samym drogę. Bestia zawahała się, co umiejętnie wykorzystał leżący. Skoczył na nogi i wystrzelił w jego kierunku dwa pociski metalowych odłamków, jeden za drugim.
    Pociski okazały się potężne, broń dawała o wiele większe zniszczenia, niż jego poprzednie działko, które znalazł w opactwie. Miał dużo szczęścia, że natrafił na tamtych ludzi, jednak byłoby o wiele lepiej, gdyby wykazywali takie same funkcje życiowe jak on.
    Skaarj został dosłownie rozerwany. Metal, który przebił jego skórę, wybuchł po zetknięciu się wewnątrz z miękką tkanką. Krew trysnęła na wszystkie strony, opryskując ściany, niski sufit, a także twarz chłopaka. Roger myślał w pewnym momencie, że zwymiotuje. Ale pierwszy przeciwnik był już pokonany. Chłopak przyglądał się jego olbrzymim łapom i wielkim nożom przyczepionym do ramion. Gad musiał wyskoczyć z jakiegoś szybu, albo dostać się tutaj z bocznego korytarza, o którego istnieniu Roger nie wiedział. Teraz dopiero zrozumiał, że informacje Keriga okazały się błędne. Z pewnością on spędził zbyt dużo czasu w tunelu, aby wiedzieć co się dzieje w innych sektorach. Jednak to nie była jego wina, że nie mógł dać poprawnych wskazówek.
    Roger ukucnął i zaczął strzepywać z pancerza krew. Spojrzał przypadkowo w kierunku wykopanej przez siebie skrzyni i zauważył bardzo okropny widok. Tym razem nie wytrzymał. Oparł się o ścianę i puścił pawia. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał tak przerażającego widoku. Na ziemi leżały dwa ciała, sczepione na zawsze w śmiertelnym uścisku. Większe należało do Skaarja, mniejsze do jakiegoś żołnierza. Człowiek nadal trzymał w prawej dłoni jakąś broń laserową, miał przeszytą na wylot szyję i klatkę piersiową od noży, które nadal tkwiły w jego organizmie. Przeciwnik natomiast leżał z rozwaloną głową i urwaną kończyną. Z ciał wystawały wnętrzności, kości, a krew obu walczących przemieszała się ze sobą w jedną substancję.
    Chłopak odszedł chwiejnym krokiem parę metrów dalej. Miał wszystkiego dosyć, ale przysiągł sobie, że się nie podda. Nie pragnął w tym momencie ucieczki, nie pragnął wracać na Ziemię, pragnął jedynie zemścić się na tak brutalnie zaatakowanej załodze. Jego ideały, którym zawsze był wierny, zaczęły słabnąć. Nie czuł już najmniejszego współczucia do tych istot, wzbudziły się w nim prymitywne ludzkie emocje, których przez tyle lat pragnął się wyzbyć.
    Kolejny Skaarj pojawił się w korytarzu. Stanął na samej krawędzi przejścia, znajdującego się w posadce.
    Szyb!
    Roger zauważył to czego szukał. Jego jedyną nadzieją było dostać się do środka i jakimkolwiek sposobem uniemożliwić pościg.
    Skaarj nie okazał się groźnym przeciwnikiem. Bardziej się popisywał swoją siłą, niż potrafił walczyć w rzeczywistości. Strzelał z ogniowych pocisków i skakał na boki. Kiedy tylko chłopak zbliżał się w jego stronę, gad cofał się w najbliższe korytarze, nadal okładając go ogniem. Jeden z pocisków trafił w niedawno znaleziony pancerz i zamienił seledynowy napis "ISV-Kran" w czarną, siarkową plamę.
- Co za tchórz! - wrzasnął na niego chłopak, po czym wystrzelił pociski z działka i skończył z popisami gada już na zawsze.
    Rzucił się w kierunku przejścia, ku jego szczęściu otwór był zbyt wąski, aby przeszedł przez niego Skaarj.
    Jednak nie udało mu się dotrzeć do niego w porę. Na korytarzu pojawiło się dwóch kolejnych przeciwników. Skaarjowie biegli w jego stronę, wydając przy tym charakterystyczne dla swojego gatunku odgłosy. Roger zawrócił i pobiegł w przeciwą stronę. Alarm wciąż grał swoją monotonną melodię, ostrzegającą personel, którego nie było, przed bestiami. Chłopak biegł pędem przez korytarz, chcąc odciągnąć gady od przejścia okrężną drogą. Dotarł do miejsca z tablicą informacyjną. Stwory wciąż biegły za nim.
    Kiedy miał zaledwie kilka metrów do końca korytarza i szykował się do skrętu w bok, zza rogu wyskoczył na niego trzeci przeciwnik. Rog znalazł się praktycznie w sytuacji bez wyjścia.
    Nad głową Skaarja biegły niewielkie rury, chłopak wpadł na pewien pomysł, zresztą nie miał czasu teraz na myślenie. Podskoczył do góry i chwycił się oburącz rur, a następnie zamachnął całym ciałem i przeskoczył przez zdezorientowanego gada. Skaarj nie zareagował, tylko przyglądał się temu wszystkiemu z zaciekawieniem. Dopiero, kiedy człowiek gnał ponownie przed siebie, ruszył się z miejsca i dołączył do pościgu.
    Roger dotarł okrężną drogą do rozsuniętej klapy. Kilka metrów niżej kręcił się wentylator, przysłonięty przez dziwaczną, zielonkawą mgłę. Tuż nad mechanizmem zauważył wycięty w ścianie otwór - wejście do szybu wentylacyjnego. Wiedział teraz co musi zrobić, miał zbyt mało czasu aby dokładnie odmierzyć odległość i uniknąć wirujących z wielką prędkością skrzydełek. Musiał liczyć na szczęście. Musiał skakać. Odwrócił się. Skaarjowie znajdowali się kilka metrów od niego. Chłopak krzyknął, po czym zniknął w posadce. Skoczył dokładnie na króciutkie pręty, wystające obok szybu, po czym przeczołgał się w głąb korytarzyka. Jeden ze Skaarjów podążył za nim, jednak nie dał rady wejść do przejścia. Był za duży. Spadł za to bezładnie na wentylator. Skrzydełka posiatkowały jego ciało, które następnie zleciało do tunelu, prowadzącego chyba do samego piekła.
    Drugi Skaarj wskoczył tuż za nim. Chęć dostania żywej zdobyczy okazała się silniejsza niż troska o życie, o ile te stworzenia w ogóle potrafiły szanować jakiekolwiek życie. Gad chwycił się prętów, zwisając resztą ciała nad wirnikiem. Pochwycić Rogera za kostkę, wbijając w nią swoje ostre pazury. Chłopak aż zajęczał z bólu. Położył się na plecach i zaczął uderzać wolną nogą w łapę bestii. Po chwili gad zelżył uścisk i spotkał go taki sam los, co poprzednika.
    Roger odetchnął głęboko, był cały zalany potem. Jego ciało rozpaliło dodatkowo gorące powietrze, dochodzące z szybu. Ostatni ze Skaarjów wykazał się największą inteligencją, dał za wygraną i pozwolił Rogerowi odejść.

    Zgodnie z zapowiedzią Keriga, w szybie nie można się było zgubić. Droga biegła cały czas do przodu i nigdzie nie było żadnych rozgałęzień. Przejście okazało się tak wąskie, że Roger był zmuszony posuwać się cały czas na czworakach. Wszędzie unosiły się opary cuchnącego, zielonego dymu, które paliły go w oczy i czasem zmuszały do kaszlu. Jednak szedł wciąż na przód. Czasem był zmuszony przeskoczyć przed jakiś otwór, wjechać dźwigiem, albo wspinać się ostro pod górę. Przypomniały mu się najgorsze wspomnienia, które zdawały się obracać w jego umyśle, niczym koło. Pomyślał o statku Vortex Rikers i podobnym szybie, przez który musiał się przedostać, aby uciec ze swojej celi.
Statek, w którym pokładał jedyne nadzieje, skończył tak samo jak prom-więzienie.
    Kiedy wszedł do kolejnego przejścia, natknął się na ciało Skaarja. Bestia leżała rozłożona na plecach wzdłuż korytarza i miała coś połyskującego w prawej łapie. Roger rozchylił palce gada i wydobył z nich tajemniczy, połyskujący przedmiot. Poznał co to jest. Znał go dobrze z walk na Ziemi, w jakich brał udział jego ojciec. Miał nawet to w swoim magazynku, jednak niestety bez amunicji. W ręku trzymał razorjacka, nazwanego przez Ziemian "ostrzem śmierci", jedną z najokrutniejszych broni Skaarjów. Z wyglądu przypominała kształtem kruka z rozłożonymi skrzydłami. Tam gdzie powinna być głowa, wirowało czteroskrzydłowe ostrze, które po wystrzeleniu latało w powietrzu niczym broń ręczna wojowników ninja. Noże były tak ostre, że potrafiły ściąć delikatniejsze części organizmu, albo wbić się w ciało, przebijając przy tym najważniejsze organy, jak tchawica, aorta, wątroba albo mózg.
    Roger zabrał broń ze sobą. W jego położeniu przyda mu się wszystko, czym da się bronić. Skrzydła potrafiły się składać, niczym wachlarz, więc nie było problemu ze schowaniem tego do buta.
   




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności