statystyki
314896 Odsłon
Online: 3
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

Kiedy go przycisnął, kolor światła zmienił się na błękitny. Wtedy właśnie w oddali rozległ się dźwięk alarmu. Rog spojrzał wściekle na Prixa.
- Czemu mi nie powiedziałeś! - rzekł.
- Nie wiedziałem, że podpięli to pod alarm! Przepraszam - odparł zaskoczony gad.
- W porządku i co teraz? Musimy jakoś włączyć resztę!
    W tym samym momencie do hali wbiegli Skaarjowie. Uciekinierzy stali pod ścianą przy samym końcu, więc nie mieli dokąd umknąć. W końcu nadszedł czas walki, Roger wiedział, że to jedyny sposób, aby się stąd wydostać. Stanął w pozycji obronnej i przyszykował do strzału rakietnicę, ładując do niej maksymalną ilość rakiet. Przeciwnicy dysponowali na szczęście tylko minidziałkami, największym zagrożeniem był Skaarj biegający z rakietnicą, podobną do tej, jaką dysponował człowiek. Jednak tego stwora nie było w grupce. Pierwszy ogień otworzyły gady, puszczając serię w pierś chłopaka. Znaleziony pancerz dobrze chronił jego ciało, ponieważ pociski zaczęły się od niego odbijać i spadać na posadzkę.
    Z giwery wyleciały rakiety, które już po pierwszym strzale osiągnęły zamierzony cel. Jeden ze Skaarjów uciekł w boczny korytarz, drugi został okaleczony i poleciał na ścianę, aż było słychać odgłos gruchoczących kości. Z trzeciego praktycznie nic nie zostało. Ostatni z przeciwników stał zaskoczony w miejscu i nie był w stanie nic zareagować. Żadna siła nie mogła oprzeć się rakietnicy, nawet pancerze topiły się pod jej pociskami, a ciała każdego wroga zostały zamieniane z bezwładną masę organiczną. Roger najchętniej nikomu by nie robił krzywdy, ale wiedział, że inaczej w tym przypadku nie da się postąpić.
- Droga wolna, biegiem, nim się pozbierają! - krzyknął i ruszył w kierunku korytarza.
Ukrywający się cały czas za jego plecami Prix, ruszył bez słowa. Broń, którą dostał od Rogera, przepadła gdzieś w czasie ucieczki, dlatego też teraz stał się praktycznie bezbronny. Mógł jedynie liczyć na człowieka i na własną zwinność.
    Na szczęście dla uciekinierów, Skaarjowie zamiast zabezpieczyć przełączniki, przegrupowali się i ruszyli w pościg.
    Ruszyli po raz kolejny tą samą trasą. Jedynym celem było dotrzeć do przełączników i wjechać windą do góry, co potem miało nastąpić, to już zastanowią się w ogrodach botanicznych, o ile w ogóle dadzą radę się tam dostać. Z włączenie drugiego aktywatora nie było kłopotów. Czasem dochodziło do drobnych starć z pojedynczymi strażnikami, które zakańczała rakieta, albo trezorańskie umiejętności walki w ręcz. Oczywiście Prix też dużo pomógł. Naskoczył raz na głowę jednemu z przeciwników i okładał go łapami, potem zasłonił mu oczy. Skaarj zaczął wirować po korytarzu, chcąc strącić napastnika i wtedy przyrżnął głową w odstającą ścianę, w tym samym momencie, gdy Prix z niego zeskoczył.
- Zrobione, teraz do windy! - krzyknął Rog, kiedy uruchomił ostatni przełącznik i jednocześnie ostatnią nadzieję na ucieczkę.
    Na piętrze panował chaos. Roger poruszał się tak szybko i tak sprytnie omijał główne drogi, że Skaarjowie zaczęli się w tym wszystkim gubić i nawet czasem dochodziło do tego, że strzelali do swoich.
- Bezmózgowiec! - warknął jeden ze strażników, kiedy jego sąsiad przysmażył mu ogon miotaczem ognia, w momencie jak Roger wraz z Prixem błyskawicznie przebiegli obok. - To tylko człowiek, złapcie go!
    W końcu Rog dotarł do windy.
- Dalej wchodź! - krzyknął i złapał Prixa za łapy, kiedy mechanizm ruszył pod górę. Winda działała.
- No to chy... ba się ud.... ało - powiedział zdyszany towarzysz.
- Nie sądzę..... - gad powędrował za wzrokiem chłopaka. Na górze ktoś na nich czatował i w momencie, kiedy winda zaczęła się zbliżać do drugiego poziomu, skoczył prosto na nich. To był wysoki i szczupły Skaarj, obłożony ochronnym lateksem. Jedynie głowa, łapy i ogon nie miały powłoki. Roger zaczął się z nim mocować na wjeżdżającej windzie. Jeden chciał zwalić drugiego w przepaść. Roger pośliznął się i upadł na posadzkę, gad potknął się o niego i wypadł przez barierkę windy do szybu. Chłopak też o mało co nie poleciał, ale w ostatniej chwili złapał się metalowej krawędzi i zawisnął na samych rękach. Prix pomógł mu się podciągnąć.
- Mało brakowało - rzekł gad, kiedy już dotarli na górę.
- Dzięki za pomoc.

    Ogrody botaniczne składały się z trzech ogromnych pomieszczeń, ułożonych na kształt trójpłatkowego kwiatu. Wszystkie otwarte były na niebo, które przybrało teraz kolor ciemnego różu z odcieniem granatu i czerwieni. Każdy z tych sektorów miał po cztery rzędy działek, na których rosły rośliny. Rog wraz z Prixem dostali się do sekcji A, która została nazwana przez gada cieplarnią.
- Tutaj hodujemy Karkilys Zegnusa. To dominujący gatunek w naszej hodowli i daje bardzo dużą ilość biomasy. Jednak wymaga niesłychane ilości nawozu, którego dostarczamy mu z przesmyku Noork. Aby się tam dostać trzeba mieć przepustkę, uzyskaną w pomieszczeniu kontrolnym. Po dogadaniu się ze strażnikami tego centrum, włączają oni windę i można wtedy opuścić Terraniuxa. Ja próbowałem uciec wiele razy, na przykład z oddziałem zwiadowczym, ale zawsze ktoś musiał zauważyć, że nie należę do grupy i mnie odesłać z powrotem. - Prix wyszczerzył zęby na samo wspomnienie o próbach ucieczki, kończonych zawsze niepowodzeniem.
    Poruszali się po sektorze A, pomiędzy grządkami z roślinnością. Były one niezwykle wielkie, najmniejsze z nich miały wysokość taką jak Roger. Niektóre kwitły na czerwono i dawały przepiękną woń, która wypełniała cały ogród. Na szczęście nie było tutaj strażników, pomimo to uciekinierzy zachowali wielką ostrożność.
- Do czego produkują tą biomasę? - zapytał po chwili chłopak.
- Do uzyskania energii oczywiście, te cieki na dole to były odpady uzyskiwane z tej hodowli, je również można wykorzystywać.
    Prix podszedł do podświetlonej tablicy hologramowej i zaczął czytać pozostawioną na niej informację.
- Hmm - rzekł po chwili. - Napisali tu tylko, aby kontrolować wodę w tej sekcji oraz, że rury sekcji A są zapełnione cieczą, a niech to!
- Dlaczego się złościsz? - zdziwił się Roger. Prix zdawał się nie słuchać, co on mówi do niego.
- Ale na szczęście sekcja B jest pusta, to chyba jedyne wyjście...
- Wyście? Do czego?
- Do pomieszczenia kontrolnego, bez uruchomienia windy nie dostaniemy się do przesmyku. Wygląda na to, że będziemy musieli iść przez rury przynależne do sekcji B. Czy pamiętasz ten zamknięty obiekt na dole, obok którego przebiegaliśmy?
- Tak, chciałem tam nawet wejść, ale drzwi były zamknięte.
- Dokładnie, to właśnie stacja kontrolna, zabezpieczyli ją z powodu intruzów. Widać ją nawet z samego parteru, jako sala oddzielona drzwiami plazmowymi. Jeśli uda się nam tam dotrzeć rurami i uruchomić windę, to damy radę stąd uciec.
    Rog zamyślił się na chwilę, spojrzał w niebo i przypomniało mu się o oddzielonej grupie.
- Musimy wracać na dół i odnaleźć tamtych, nie wiem czy dojdą do tego, jak się stąd wydostać. Kiedy dotrzemy do centrum, poszukamy ich - rzekł do towarzysza.
- Zgoda, ale musimy się śpieszyć.
    Prix znał doskonale ogrody botaniczne. Wiedział, że na każdym filarze znajduje się składowisko broni. Kiedy przyjrzał się dokładniej działku przeciwlotniczemu, które zawieszone było na ramieniu Rogera i do tego pozbawione amunicji, stwierdził, że pociski pasujące do tej broni znajdują się właśnie w tym składowisku. Wdrapał się wtedy po bocznym filarze i zrzucił chłopakowi cały magazynek.
- To tajna skrytka strażników, trzymają tu amunicję na wszelki wypadek - powiedział, zeskakując z powrotem na dół z filara.
- Dzięki wielkie - odparł uradowany Rog, ładując przy tym amunicję do flaka.

    Z sekcji A przeszli korytarzem do sekcji B i tam zaczęły się już problemy. Na grządkach z roślinami kręciło się w tą i z powrotem dwóch strażników. Uciekinierzy przywarli do ściany. Na szczęście żołnierze ich nie zauważyli.
- I co teraz? - spytał się Roger.
- Zostaw to mnie. Ale będzie mi potrzebna twoja broń. Zobaczysz, obejdzie się bez wymiany ognia.

    Dwa niewielkich rozmiarów Skaarjowie chodzili wzdłuż piaszczystej drogi, zawracając co jakiś czas w tą i z powrotem. Uzbrojeni byli w minidziałka, szybkostrzelną, lecz niezbyt potężną broń. Co jakiś czas przystawali, aby zamienić ze sobą parę słów i ponownie ruszali na wyznaczony patrol. Nagle zza zakrętu wyskoczył mały gad i zaczął maczać rakietnicą, którą trzymał w łapach.
- Patrzcie co mam, ale wam nie dam! - krzyknął do nich zaczepnie.
- Oddawaj! - rzucił bliższy strażnik i pobiegł w jego kierunku.
    Prix zniknął za zakrętem korytarza, łączącym sektory ze sobą. Skaarj po chwili go dogonił i zaczął zbliżać się do niego, chcąc mu wyrwać broń. Wtedy właśnie spotkał się oko w oko z Rogerem.
- Cześć - rzekł chłopak, po czym wymierzył mu potężny cios krawędzią flaka w niezabezpieczoną niczym głowę. Gad nim zdążył zareagować padł nieprzytomny na ziemię. Po chwili w korytarz wbiegł drugi strażnik i pierwsze co zrobił, to zatrzymał się gwałtownie i popatrzał na leżącego towarzysza. Działko zadało cios drugi raz, który posłał Skaarja na ziemię, tuż obok tego pierwszego.
- Dobra robota, gdybym ja był taki duży i silny jak ty, to bym sam dał sobie z nimi radę - rzekł rozbawiony Prix.
- Z pewnością - dodał człowiek, po czym ruszyli w stronę sektorów, utrzymujących wodę na odpowiednim poziomie dla roślin.

    Pomieszczenie było niewielkie i zakryte, poprzecinane co pewien odcinek wcięciami wypełnionymi wodą i stalowymi belkami. Rosło tu kilka roślin, tych samych co na zewnątrz, tylko mniejszych rozmiarów. Zaczęła się strefa metalu, ponieważ wszystko wewnątrz wykonane było z tego twardego stopu. W środku znajdowało się dwóch strażników, których Roger z łatwością pokonał, dzięki niezawodnej technice zaskoczenia.
- Co to jest? - spytał się po chwili Prixa, spoglądając w kąt na dziwny, fioletowy przedmiot.
- To osłona antyogniowa, działa tylko przez chwilę, ale potrafi zatrzymać każdy pocisk.
- Wezmę ją, jest mała i może się przydać.
    Rog wcisnął długi, fosforyzujący przedmiot za pasek od spodni, po czym udał się za Prixem w kierunku rur, doprowadzających wodę do sekcji B. Stanęli na krawędzi zbiornika wodnego.
- To ma być ta sekcja? Przecież tu jest pełno wody, a miała być pusta.    - zauważył chłopak.
- W porządku, rury znajdują się na dole, pod wodą, mam nadzieję, że umiesz nurkować?
    Rog nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się do gada, po czym oboje wskoczyli do wody. Prix prowadził. W wodzie poruszał się lekko i zgrabnie jak wąż morski i pływał szybko jak slith. Poruszali się ostro w dół i po chwili wpłynęli do wielkiej rury. Ogarnęły ich straszliwe ciemności, że Rog musiał trzymać się blisko ogona swojego przewodnika, aby nie zgubić drogi. Prix miał rację, po chwili wydostali się z rury na pozbawioną wody przestrzeń.
- Ufff - Roger głośno złapał powietrze.
- No i dobrze tam było napisane, sekcja jest pusta. Dokładnie nad nami
znajdują się rośliny, które absorbują stąd wodę....
-    Fajnie, a daleko do ładowni? - zapytał, przerywając mu opowieść.
- Do sterowni - poprawił go Prix. - Całkiem niedaleko, ale bądź gotowy na jazdę i spotkanie ze strażnikami.
- Że co? - Rog nie zdążył spytać się o nic więcej, ponieważ Prix wskoczył do jakieś dziury, która spadała ostro w dół.
    Chłopak podążył za nim i zaczął zjeżdżać w dół wielką rurą, niczym na wesołym miasteczku. Rozróżniał w ciemnościach jedynie kontury ślizgającego się z przodu gada. Po krótkiej przejażdżce mrok został rozproszony przez blade, błękitne światło stacji kontrolnej. Uciekinierzy znaleźli się w jednym z kilku bocznych szybów, prowadzących do pomieszczenia. Na środku stało dwóch strażników.
- Intruzi! - wrzasnął jeden z nich i otworzył ogień. Prix cofnął się do tyłu, pociski zaczęły odbijać się tuż przed jego łapami.
- Ssss - syknął Prix, w momencie kiedy Roger wyleciał z rury i znalazł się tuż na jego plecami. Człowiek od razu zrozumiał co się dzieje i błyskawicznie uruchomił znalezione przed chwilą pole siłowe. Na moment byli bezpieczni. Pociski odbijały się od fioletowej poświaty. Roger przygotował rakietnicę do strzału.
- Masz, pomożesz mi! - rzekł do gada i wcisnął mu w łapy działko przeciwlotnicze.
- Zwariowałeś, przecież ja ledwo to uniosę.
- Dasz radę, zobaczysz - odparł chłopak po czym przygotował się do obrony.
    Skaarjowie przestali strzelać i czekali podobnie jak uciekinierzy na zanik pola siłowego. Fioletowa poświata w końcu zaczęła ustępować. Roger wystrzelił pierwszy, ponieważ był w ciemnym szybie i widział wyraźnie strażników, oświetlonych przez błękitne lampy, natomiast oni zmuszeni byli patrzeć pod światło. Skupione rakiety wystrzeliły, gdy tylko zanikła poświata i trafiły prosto do celu. Jeden strażnik padł na ziemię, natomiast drugi przerażony bronią, jaką dysponuje człowiek, otworzył drzwi od pomieszczenia kontrolnego i uciekł z krzykiem na korytarz. Chłopak wraz z Prixem wskoczyli do pomieszczenia. Gad podbiegł do małych przycisków, odblokowujących windę. Natomiast Roger zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Jego wzrok spoczął na jakimś dziwnym przedmiocie.
- A to co z kolei? - rzekł do Prixa, podnosząc znalezisko.
- Gdzie? Ah to... to jest biokarabin, zwany potocznie biorifle. Jego amunicja jest zrobiona z toksycznych odpadów roślinnych. Jest tak samo zabójcza jak ślina slithów.
    Broń nie była ciężka, dlatego chłopak wziął ją ze sobą bez namysłu. Prix spojrzał na niego zdziwiony.
- Przyda się - skomentował chłopak, patrząc, że jego towarzysz dziwnie się mu przygląda.

- Ej, wy wszyscy, macie natychmiast wracać - zawołał zwiadowca do grupki Skaarjów, pilnujących przejścia w przesmyku Noork.
    Kilku z nich wędrowało w pobliżu wioski, reszta stała przy zejściu z Terraniuxa. Cała grupka jednocześnie obróciła głowy w kierunku wołania.
- Co się stało? - spytał się gad, stojący najbliżej wejścia.
- Drobne kłopoty. Jacyś ludzie biegają po kompleksie i nie możemy ich złapać. Pochowali się i atakują tylko pojedynczych strażników. - rzekł zwiadowca.
- A zabezpieczenia?
- Wyłączone.
- Dobra, wracamy na moment, zaraz tu przyjdziemy z powrotem. Zresztą od strony świątyni i tak nikt tu nie przyjdzie. - odparł dowódca grupy.
- Ty tam, pilnuj zejścia z windy - dodał, kierując rozkaz do jakiegoś Skaarja.
- Tak jest, rozwalę każdego obcego, który do niej podejdzie! - rzekł wytyczony obrońca.
   

    Sirion wraz z Malakaiem i Evardem szukali Rogera na całym pierwszym poziomie. Bez skutku. Po tym jak się rozdzielili, ukrywali się oni prawie cały czas w mrocznych częściach fabryki, unikając spotkania z patrolem. Doszło tylko do kilku starć, które na szczęście udało im się wygrać. Chodzili w kółko. Stracili już prawie nadzieję na wydostanie się stąd, kiedy to Ev znalazł przypadkowo działającą windę, którą wjechali do ogrodów botanicznych. Tam zastali dwóch leżących strażników. Przeszukali cały poziom i natrafili na kilku nieżywych Skaarjów, baseny z wodą i kolejną windę. Była nieczynna. Kiedy nie dało jej się uruchomić, wrócili ponownie na otwartą przestrzeń, w pobliżu miejsca gdzie rósł Karkilys Zegnus. Niedługo potem na górę wjechał jakiś Skaarj. Intruzi ukryli się pośród liści roślin i śledzili jego kroki.
- Może pójdziemy za nim? Jest sam i najwyżej go załatwimy - spytał się Sirion.
- Też tak myślałem, ale ostrożnie, aby nas nie zobaczył. Ciekawe dokąd mu się tak śpieszy - rzekł Malakai.
- Dobra idziemy, bo nam ucieknie - dodał Ev.
    Ruszyli za strażnikiem, posuwając się najpierw wzdłuż ściany jednej z sekcji ogrodu, a potem bezpośrednio za gadem, ale w znacznej odległości. Kiedy przystawał na moment oni również przystawali i chowali się za co tylko popadło. Skaarj dotarł w końcu do pomieszczenia z windą i stanął przed jej wjazdem.
- Co on robi? Przecież winda nie działa! Sami sprawdzaliśmy to niedawno - zdziwił się Sirion, spoglądając na gada zza filara.
- Ciiiii - uciszyli go tamci jednocześnie.
    Po chwili, kiedy strażnik znalazł się w kabinie, winda zaczęła zjeżdżać w dół. Cała trójka zaniemówiła.
- Dziwne, przecież dźwig nie chodził - odezwał się Evard, wychodząc ostrożnie zza innego filara. Malakai i Sirion również wyszli ze swoich kryjówek i podeszli do szybu. Winda znajdowała się na dole.
- Na pewno oni uruchamiają tą windę, kiedy chcą zjeżdżać na dół. Ciekawe dokąd ona prowadzi? - rzekł Sirion. Malakai przypomniał sobie o śladach walki w innej części ogrodu.
-    Słuchajcie, coś mi się zdaje, że tędy przechodził Roger z tym małym gadem. Może udało mu się uciec? - odparł po chwili.
- I by nas tak zostawił samych? Nie wygląda mi on na takiego, których opuszcza towarzyszy bez potrzeby - powiedział Ev.
- A może coś mu się stało, albo może....
- Cicho, winda wjeżdża, w nogi! - przerwał Malakai i cała trójka raptownie uciekła za najdalej położone filary.               
    Z windy wyszedł ten sam Skaarj, który niedawno zjeżdżał na dół. Nie był sam. Towarzyszyła mu grupka innych gadów. Kiedy wyszli z windy, nie rozglądali się na boki, tylko od razu ruszyli w kierunku ogrodów botanicznych. Po paru chwilach pomieszczenie było puste, nie licząc trzech ukrywających się ludzi.
- To jak idziemy? - spytał się Ev. - A jeśli na dole jest cała ich gromada?
- A co z Rogerem? - dodał Sirion.
    Wtedy jak na zawołanie w ogrodach rozległy się dźwięki strzałów. Grupka, która minęła się przed chwilą z uciekinierami, napotkała na swej drodze Rogera wraz z Prixem, którzy wjechali tutaj windą z pierwszego poziomu. Malakai wraz z resztą wybiegli na zewnątrz sprawdzić co się dzieje.
- To Roger! - krzyknął Ev.
    Cała trójka, która dotychczas starała się unikać kłopotów i walki, wyjęła lasery i zaatakowała Skaarjów z drugiej strony.
- Wiejcie do windy na górze, ja ich zatrzymam! - krzyknął Rog, widząc zbliżających się towarzyszy. - Tam jest przejście do przesmyku Noork.
- Zwariowałeś, przecież zginiesz. Auuuuu - Malakai został trafiony w nogę z minidziałka, aż przewrócił się na ziemię.
- Uciekajcie! Nie zatrzymujcie się! - krzyknął znowu Roger, powalając przy tym przeciwnika z rakietnicy.
    Ev i Sirion spoglądali przez chwilę na Rogera, po czym pomogli wstać zranionemu towarzyszowi i ruszyli w kierunku windy. Kilku Skaarjów ruszyło za nimi w pościg.
    Na zewnątrz zostały trzy gady. Roger włączył pole siłowe, które znacznie się doładowało po ostatniej akcji w sterowni. Prix stanął za nim. Jednak Skaarjowie, z którymi przyszło mu teraz walczyć, również nie byli bezbronni. Oni także aktywowali jakąś osłonę na ciała. Roger posłał zza pola siłowego rakietnicę na najbliżej stojącego przeciwnika. Pocisk nawet go nie drgnął.
- A niech to! - krzyknął. - Prix, musimy się wycofać do korytarza, prowadzącego do pomieszczenia z windą. Jest wąski i jak tam staniemy, to oni za nami nie pójdą! Osłaniaj mnie!
- Rozumiem! - odparł towarzysz.
    Roger zaczął okrążać Skaarjów, trzymając w jednej ręce pole siłowe, a w drugiej rakietnicę. Prix trzymał działko i był gotowy do ataku, jeśli by którykolwiek z przeciwników zaatakował. Gady odebrały posunięcia chłopaka, jako chęć ataku z boku i również zaczęły się obracać.
- Prix, jak długo oni mogą mieć aktywowane te pancerze? - wyszeptał, do posuwającego się z tyłu towarzysza.
- Chwilę, potem muszą je wyłączyć i na nowo załadować energią.
    Jak na potwierdzenie, pancerze gadów znikły, odsłaniając ich ciała.
- Teraz! - krzyknął Roger i obrócił się przodem do korytarza.
Prix otworzył ogień, aby osłaniać towarzysza. Kiedy Rog dotarł już do wąskiego przejścia, zabezpieczał z kolei odwrót Prixa. Znaleźli się w najbardziej wąskim przejściu, prowadzącym do windy. Skaarjowie wiedzieli, że próba dostania do nich, zakończy się spotkaniem z rakietą albo metalem z działka przeciwlotniczego.

- Co robimy? - spytał się Skaarj, który poprzednio odwołał patrol.
- Bez sensu atakować. Nigdzie stąd nie uciekną. Jedyne wyjście z ogrodów jest do windy na pierwszy poziom oraz do przesmyku Noork. Chodźmy na dół po nowe pancerze i wsparcie. Niech ktoś popilnuje windy.
- Jest jeszcze jedno wyjście - rzekł zwiadowca. - Rurami do szybu, prowadzącego do sterowni. Ten wstrętny człowiek aktywował windę i zniszczył wyłączniki. Ale nie ma się co bać, teraz tego miejsca pilnuje pełno strażników. Zresztą trzeba być na prawdę nie z pełna rozumu, aby ponownie wracać na dół. Uważam, że będą chcieli iść do przesmyku. A tam zajmą się nimi strażnicy, co poszli załatwić tamtą grupkę ludzi.   
- Racja, po co mamy się narażać na ciosy z rakiety. - odparł Skaarj, po czym cała trójka ruszyła w kierunku windy na pierwszy poziom, nie tracąc jednocześnie Rogera i Prixa z oczu.

- Chyba się wycofują - zauważył Prix.
- Nie sądzę. Zdaje mi się, że to jakiś podstęp. A ty byś zostawił najspokojniej w świecie intruza w swoim domu? - odparł Rog.
- Więc co robimy?
- Mamy jedno wyjście. Przesmyk Noork.

    Trójka ludzi biegła wąwozem. Fabryka została już daleko w tyle, widać było jedynie jej kontury, jako groźny, potężny zarys na niebie. Droga spadała w dół, przez co ucieczka była o wiele wygodniejsza. Niedaleko fabryki znajdowała się niewielka wioska, bardzo podobna do tej za mroczną areną. Jednak uciekinierzy nie mieli czasu na penetrowanie domków, za nimi biegła grupka Skaarjów, strzelając przy tym z broni. Na szczęście odległość między nimi była zbyt wielka, aby pociski mogły dosięgnąć celu. Kiedy Skaarjowie przekroczyli linię końcową wioski, dowódca grupy nagle przystanął.
- Dosyć tego, to już nie nasza sprawa - odparł do towarzyszy.
- Oni uciekają! - zauważył inny.
- Niech biegną, nie uda im się przebrnąć przez świątynię. Chciałbym zobaczyć ich miny, gdy spotkają się z behemotem. Zostajemy tutaj na patrolu, na wypadek, gdyby tamten człowiek jakoś tu się przedostał, co jest praktycznie niemożliwe. No i niech ja dorwę tego zdrajcę Prixa! - Dowódca uśmiechnął się dziko, wyszczerzając przy tym zęby. Zaczął zawracać w kierunku pochylni, prowadzącej do Terraniuxa.

- Już nas nie gonią - Malakai przystanął i obejrzał się za siebie. Noga strasznie go bolała, ale mimo to, zmusił mięśnie do biegu. Evard i Sirion także się zatrzymali.
- Chyba... udało...    - odparł Ev, po czym od razu spoważniał. - Roger...
- Tak, dobry to był gość. Szkoda, że znaliśmy go tak krótko - dodał Sirion.
- Dobra chłopaki, idziemy dalej - rzekł Malakai, po czym ruszył wraz z Sirionem przed siebie. Tylko Evard stał w miejscu i rozglądał się po przesmyku.




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności