statystyki
314880 Odsłon
Online: 3
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net


- Nie przejdziesz tędy, wejście jest z drugiej strony.
- A co tu jest?
- Nic, ale potwór wciąż patroluje, ja zrobiłem ten błąd, skończyła mi się amunicja i wszedłem tu aby się ukryć, ci z kopalni mnie ścigali. Nie udało mi się niestety.
- Nie martw się, nic ci nie będzie - Roger chciał pomóc wstać rannemu człowiekowi, ale ten ostatkiem sił odtrącił jego rękę.
- Za późno na mnie, ratuj się, zostawiłem brata przy wodospadzie, miałem tam wrócić, ale już nie dam rady. Dostałem śmiertelny cios nożami Skaarja. Posłuchaj uważnie. Wejście do kopalni blokuje plazmowa zapora, wyłącznik jest w podziemiach. Dotrzesz tam długim korytarzem. Na końcu, zniszcz zasilanie, to jedyny sposób aby przejść. Ale uważaj na patrole. Proszę, odejdź już i zostaw mnie.
- Nie mogę cię tak zostawić, biorę cię ze sobą. Nie poddawaj się!
- Nie mam sił, będę dla ciebie ciężarem, w ten sposób zginiemy oboje. Rozumiesz? - Roger chociaż nie chciał, w końcu ustąpił i odszedł od konającego człowieka, ruszając w kierunku drzwi prowadzących do kopalni. Chciał mu pomóc, ale z drugiej strony wiedział, że on ma rację.
    Niebo zupełnie już pociemniało, widać było na nim coraz więcej gwiazd. Roger wyjął dyspersa i przeszedł przez żelazne drzwi, które zatrzasnęły się za nim z potężnym hukiem. Wszedł do tunelu, w którym panowała zaskakująca cisza, jakby nie było tu żywej duszy. Światła na suficie dawały słabe, białe błyski. Chłopak szedł pomału do przodu, z palcem na spuście broni. Korytarz zakończył się zakrętem prowadzącym do kopalni.
    Była to niewielka przestrzeń wewnątrz góry, z sufitu zwisały skaliste stalaktyty. Tak jak mówił człowiek, wejście do właściwej kopalni ochraniały potężne wrota plazmowe. Roger wyszedł zza rogu i zaczął wsłuchiwać się w dźwięki. Charkot zapory plazmowej tłumił każdy odgłos. Powoli, ostrożnie wyszedł na środek jaskini. Zrobiło się strasznie ciepło, temperatura była przynajmniej o dwadzieścia stopni wyższa niż na zewnątrz, chociaż i tam ledwo co można było wytrzymać.

    Minęło już parę godzin od kiedy opuścił Vortex Rikers i nigdy w życiu nie był tak spięty jak od chwili opuszczeniu statku. Poziom adrenaliny nie spadał. Każda skała, każdy kamień, nawet każda szczelina wydawała się obca, chociaż jednocześnie tak znana, znana gdyż na Ziemi występowało kiedyś bardzo podobne środowisko. Powoli zaczął zastanawiać się nad tym wszystkim co mu się przydarzyło: wypadek, cudowne ocalenie, spotkanie czterorękiego, przeznaczenie, które nie miało żadnego sensu. Nie czuł w sobie niczego poza strachem. Tylko raz mu się zdarzyło doznać jakiejś dziwnej emocji, kiedy zobaczył Skaarja i dokonanej rzezi na statku. To odczucie jakby nie pochodziło od niego, jakby obca siła chciała mu pomóc, albo go zniszczyć. Tego nie wiedział.

    Rozmyślania przerwał mu dźwięk dużego ciężaru, stąpającego po ziemi.
- Chrryyyyyyy - w niewielkim przybocznym korytarzu ukazał się brute.
- Choinka jasna... - Rog przylgnął do ściany i zaczął badać otoczenie. Potwór najwyraźniej strzegł miejsca, o którym dowiedział się od rannego, więc niestety nie obejdzie się bez walki, skoro to jedyne przejście do wyłącznika. Brute kroczył w tą i z powrotem w niewielkim korytarzyku, zakończonym windą. Chłopak tylko czekał jak odwróci się i zacznie zbliżać w jego stronę. Nacisnął przycisk i zaczął ładować laser do strzału alternatywnego.
- Powoli... jeszcze trochę.... tak.... to za tamtego człowieka! - stwór doszedł do krawędzi korytarza i oberwał w głowę z dyspersa Rogera. Strzał okazał się oszałamiający, lecz nie zabójczy i strażnik zaczął wymachiwać pistoletami w powietrzu. Kilka strzałów poleciało w sufit. Stalaktyty i kawałki skał zaczęły opadać w dół, pokrywając szamoczącą się bestię. Po paru chwilach w tunelu panowała już zupełna cisza, materiał skalny wyręczył Rogera.
- Ufff, a więc co my tutaj mamy? Hmmm... winda.
    Przełącznik poprowadził dźwig kilkanaście metrów w dół. Temperatura raptownie podniosła się jeszcze bardziej, ponieważ w niewielkiej grocie na dole kłębiła się rozżarzona lawa. Przejście do korytarza, o którym mówił człowiek, nie było na szczęście strzeżone. Jedyną przeszkodą okazały się zwisające gdzie niegdzie z sufitu tentacle. Stworki, niczym zaprogramowane roboty zaczęły strzelać w kierunku intruza. Ich strzały padały na stalaktyty, do lawy, po ścianach, ale żadna z nich nie trafiła w ciało chłopaka. Skuteczny okazał się jeden skumulowany strzał z dyspersa i tentalce został unieszkodliwiony już na zawsze. Meduzowate ciało opadło na podłogę, a obrzydliwa, prawie dwumetrowa macka nie stanowiła tym samym więcej zagrożenia. Rog dał krok nad stworem i wszedł w końcu do długiego korytarza.
    Był on cały zbudowany z metalu, nawet nie odstawała tu ani jedna warstwa skalna. Nad ziemią, jakieś trzy metry wyżej, majaczył rząd białych świateł, równiutko odległych od siebie co pewien odcinek. Na samym końcu długiego korytarza zwisał jeszcze jeden tentacle, ale i on nie sprawił problemu, doświadczonemu już w strącaniu tych stworów Rogerowi. Po upadku stworzenia, cała strefa zatonęła w grobowej ciszy, w której odgłos kroków stał się wielkim hałasem, wzmocnionym dodatkowo echem odbijanym od żelaznych ścian. Energia do dyspersa napełniła już cały magazynek.
    Rog ruszył korytarzem. Krok za krokiem posuwał się naprzód. Broń ściskał w dłoniach i w każdej chwili była gotowa do strzału. Korytarz zdawał się nie mieć końca i na dodatek ta straszliwa cisza.... Kiedy doszedł wreszcie do ściany, był przekonany, że znajdzie tu wyłączniki. Spojrzał w lewo i spostrzegł kolejny korytarz, nieco krótszy niż ten pierwszy, ale identycznie zbudowany. Jak na razie nie napotkał strażników, ani Skaarja, który śmiertelnie zranił jego poprzednika. Napięcie w jego umyśle rosło, ta cisza powoli zaczęła wyprowadzać go z równowagi. Teraz wszystko się mogło stać i wystarczała jedna jedyna nieuwaga i błąd, aby stracić życie.
    Korytarz się skończył, pod ścianą w niewielkim stalowym pomieszczeniu tkwiły dwa czerwono podświetlone przełączniki i odchodzące od nich generatory, zabezpieczające drzwi plazmowe. Roger sprawdzał czy to przypadkiem nie podstęp, ponieważ tak ważne urządzenie chronione było jedynie przez tentacle i jednego brute? Jednak z korytarza nic nie nadchodziło, nie było słychać niczego poza monotonnym dudnieniem prądu w generatorach.
    Nacisnął na pierwszy przełącznik, zasunął się łatwo, podobnie jak ten drugi. Prąd w generatorze ucichł. Nastała jeszcze gorsza cisza niż w momencie, w którym tu przybył, słyszał uderzenia własnego serca. Powoli zaczął zawracać, każdy krok odbijał się echem niczym młot pneumatyczny. Coś było nie tak, czuł to. Kiedy dotarł do końca pierwszego korytarza był już pewny, że mu się uda bezpiecznie zawrócić i przekroczyć wyłączone drzwi plazmowe. Kiedy minął zakręt, ze ściany gwałtownie wysunęły się potężne metalowe pręty i odgrodziły mu drogę powrotną. Wbiły się w przeciwległą ścianę i zamknęły go w małym korytarzu z generatorem, niczym królika.
- Niech to diabli! - Rog zalał się potem, wściekłość zaczęła w nim mieszać się z panicznym strachem. Nagle w oddali usłyszał dziwny dźwięk, który regularnie narastał i zbliżał się w jego kierunku. Spojrzał w górę. Lampy! Jedna po drugiej zaczęły gasnąć, począwszy od wejściowego korytarza i idąc w jego kierunku. Przedni korytarz zupełnie pochłonęła ciemność, która zbliżała się do niego, aby uwięzić go w panicznym strachu. Coraz większy obszar stawał w mroku, w końcu dotarł on do żelaznych prętów. Rog odruchowo zaczął cofać się do tyłu, w kierunku generatorów, patrząc wciąż w górę na gasnące lampy. Ciemność objęła już połowę korytarza, w którym przebywał. Kiedy zbliżał się do pomieszczenia z generatorem, momentalnie tuż przed jego nosem ze ściany wysunęły się kolejne pręty, zamykające pomieszczenie z przełącznikami. Znalazł się w odciętym mniejszym korytarzu. Zostało jeszcze tylko pięć palących się lamp. Ale i one gasły jedna po drugiej. Nad generatorem zgasła ostatnia lampa. Wszystko pogrążyło się w ciemności. Nie było widać nawet palca przyłożonego do oczu. Straszliwy mrok.
- Wryyyyyyyyyy
- Kto tam jest?! - gdzieś, nie wiadomo z jakiego kierunku, dobiegało przeraźliwe warczenie. Rog nieświadomie chciał się dowiedzieć do kogo należy ten odgłos, chodź wiedział, że i tak nie otrzyma odpowiedzi. Warczenie powtórzyło się. Chłopak cały był zlany potem, nie tylko ze względu na dźwięk, ale ze względu na to, że nic nie widział i stał się łatwym celem dla widzących w mroku potworów. Umysł miał już całkowicie na granicy szaleństwa. Obracał się w każdym kierunku, próbując dostrzec cokolwiek. Warkot gada powtórzył się. Za plecami Rogera opadła klapa, której wcześniej nie zauważył i z niewielkiego tunelu wyskoczył potężny Skaarj, z zawieszonymi na nadgarstkach długimi nożami. W tym samym momencie w całym korytarzu zaczęły migać czerwone światła, w pomieszczeniu zawył alarm.

- Intruz! - rzekł największy brute do dwóch pozostałych towarzyszów w swoim języku - w generatorze jest intruz! Chodźmy to sprawdzić!
- Skaarj i tak go załatwi, pewnie to kolejny ludek z tego statku. Oni nie są groźni. Jeśli ucieknie strażnikowi, to zabiję go zaledwie jednym strzałem.
- To idźcie to sprawdzić, ja poczekam przy drzwiach plazmowych. - Dwóch brutów poszło w kierunku windy, prowadzącej do generatora. Ten największy postanowił na wszelki wypadek popilnować wejścia do kopalni.
    Kiedy doszli do dźwigni uruchamiającej mechanizm, stwierdzili, że jeden ze strażników został zabity stalaktytami i skałami, które spadły z sufitu.
- Nie podoba mi się to. Zobacz co tam się dzieje - odparł pierwszy brute.
- Sam zobacz, dlaczego ja mam iść?
- Ja wolę tu zostać i poczekać.
- Niech ci będzie, zjadę na dół windą.

    Skaarj przeskoczył nad głową Rogera, zrobił fikołka i stanął na nogi. Był potężny, dwukrotnie wyższy od niego i chyba z trzy a nawet czterokrotnie cięższy. Przyczepione do ramion noże, długością dorównywały małemu kijowi baseballowemu. Z tyłu głowy zwisały długie, przypominające trochę włosy, trochę gałązki brzozy twory. Ślepia płonęły żółtym blaskiem, widać w nich było dzikość i nienawiść. Skaarj zamachnął się nożem w stronę Rogera, jednak nie trafił. Chłopak odpowiedział ogniem z dyspersa. Pomimo, że Skaarj przewyższał go kilkakrotnie siłą, to jednak w porównaniu z jego zwinnością okazywał się wolny. Pociski z dyspersa uderzały w stwora, zadając niewielkie obrażenia. Dopiero po skumulowanej energii i strzale alternatywnym, Skaarj wydał dziki okrzyk bólu. Roger łatwo unikał ciosów, chociaż wąski korytarz ograniczał pole manewrów. Stwór chciał go dosięgnąć i z dziką furią skakał w jego kierunku, po chwili atak nożami zastąpił strzałami z jakiejś dziwnej broni energetycznej. Pocisk trafił chłopaka w pancerz i na szczęście go nie zranił. Kolejne strzały spadały na łuskowate ciało bestii. Tym razem dyspersa zastąpił automag. W końcu Skaarj nie wytrzymał i runął z grzmotem na ziemię. Rog cały zdyszany i zmachany również osunął się na kolana, walka strasznie go zmęczyła, ponieważ oprócz tego, że Skaarj bez przerwy napierał, to na dodatek chłopak nic nie jadł już od bardzo dawna. Alarm nadal był włączony. Po chwili Rog wstał na nogi i zmusił się do biegu przez korytarz, wiedział, że światła migają na czerwono z jego powodu. Żelazne pręty odgradzające mu drogę odsunęły się z powrotem, odsłaniając przejście do windy.
    Biegł korytarzem. Po paru chwilach dotarł do miejsca, gdzie kończy się korytarz, a zaczyna jaskinia z lawą. Kiedy dobiegł w końcu do windy, zauważył, że tuż przed jego nosem stoi brute i dziko szczerzy zęby. Rakieta poleciała na chłopaka, który w ostatnim momencie zrobił unik i schował się za pobliską belkę, usztywniającą konstrukcję. Wyjął automaga, wyskoczył raptownie zza filaru, okładając bruta kulami. Z bliskiej odległości stwór nie odważył się użyć rakiet, jedyne co mu pozostało to uderzać Rogera pistoletami, jednak ten wciąż się odsuwał unikając ciosów.
    Brute padł na ziemię. Spanikowany Rog przeskoczył bestię i pociągnął za dźwignię przywołującą windę. Na szczęście była pusta, kolejny strażnik się w niej nie pojawił.
    Jak już wjechał na górę i biegł w kierunku drzwi plazmowych, zza zakrętu wyskoczył kolejny stwór, szykując pistolety do strzału. Chłopak przywarł do ściany i także odpowiedział ogniem. Kolejny gad stał się niegroźny.

    Drzwi plazmowe wyłączyły się, co zaniepokoiło strażnika.
- Co tam się dzieje? - brute ruszył w kierunku przejścia. W tym samym czasie z przeciwnej strony tunelu nadbiegał Roger. Kiedy dobiegł do zakrętu, zderzył się z brutem i upadł na ziemię. Stwór nawet nie drgnął. Amunicja z automaga była na wyczerpaniu, a dyspers musiał odczekać jeszcze pewien czas, aby się załadować.
- To ty człowieczku tak tam narozrabiałeś? - brute zamachnął się pistoletem, ale przeciął powietrze, ponieważ chłopak biegł już na czworaka w kierunku wyłączonych drzwi plazmowych. Strażnik otworzył ogień, w całej jaskini rozległ się hałas. Stalaktyty wpadły w wibrację. Kolejne strzały sprowadziły je na dół. Spiczaste stożki zaczęły wbijać się w ziemię, niczym olbrzymie gwoździe. Jeden z nich o mało co nie trafił w Rogera. Chłopak podniósł się na nogi i chwiejnym krokiem przebiegł przez wrota. Potężny stalaktyt wbił się tuż za jego plecami, uniemożliwiając tym samym strażnikowi pościg.
- Do licha umknął mi! - brute bezskutecznie próbował przesunąć skałę. Chociaż był bardzo silny, to ciężar tego stalaktytu okazał się zbyt wielki, nawet dla niego.
- No trudno, Skaarjowie się nim zajmą po drugiej stronie kopalni - dodał.


    Rog biegł jak szalony. Tuż za portalem, prowadzącym do kopalni pojawił się wydrążony w skale korytarz. Czuł się jak owca w stadzie wilków, a jego jedyną szansą stała się walka, albo ukrycie w jakiejś dziurze i czekanie na śmierć. Wiedział dobrze, czym ryzykuje wchodząc do kopalni. Wiedział, że będzie musiał liczyć wyłącznie na siebie, jednak odważył się zaryzykować, ponieważ droga przez kopalnię okazała się początkiem ścieżki do statku ISV-Kran. Chyba, że wolał wspinać się tysiące metrów pod górę, gdzie stał by się potencjalnym celem dla najeźdźców, albo i jeszcze dla jakiś innych, znacznie straszniejszych stworzeń.
    Długi korytarz doprowadził go do windy, którą zjechał w dół. Pierwsze co go zaskoczyło to zapach płynnej magmy - esencji ziemi, oraz bardzo wysoka temperatura. Powietrze stało się tak rzadkie, że z trudem łapał oddech. Chciał nawet zdjąć pancerz, ale powstrzymał się. Jeśli to zrobi, to narazi swoje osłabione ciało na ataki pazurów bestii.
    Tuż przed nim wyrosła kładka, zakończona urwiskiem, w którym piętrzyła się płynna lawa. Postąpił kilka kroków. Kiedy przyjrzał się dokładniej mostkowi, okazało się, że jest strasznie niestabilny i jego ciężar ciała na pewno naruszy całą konstrukcję.
    Nagle w głowę uderzyło go coś twardego, raptownie spojrzał w górę. Tuż nad nim rozwinął swoje macki tentacle.
- A więc to paskudztwo potrafi się przypłaszczać do sufitu - szepnął.
    Rog wyjął zza paska doładowanego już dyspersa. Stwór uderzył ponownie, jego kolec trafił tym razem w dłoń, wytrącając mu broń z ręki. Dyspers wpadł do lawy.
- Do diabła! - Chłopak cofnął się kilka kroków. Chciał schować się za rogiem i załadować magazynek do automaga. Na nieszczęście przy windzie pojawił się brute, który go wcześniej ścigał, najwidoczniej udało mu się pokonać stalaktyt. Tuż za plecami brute, a z drugiej strony nad uszkodzonym mostem tentacle, chyba pech mu sprzyja ostatnio. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł, uniósł niewielki odłamek skalny z ziemi i cisnął nim w napastnika.
- Hej ty, rakietoręki, spróbuj mnie złapać!
- Ty miękki człowieczku, rozerwę cię zaraz na kawałeczki! - Stwór zaczął biec na Rogera, ten z kolei rzucił się w kierunku tentacle. Kiedy meduzo podobne stworzenie szykowało już się do ciosu kolcem, chłopak uskoczył na bok i pociskiem oberwał brute.
- Patrz, gdzie trafiasz ty wisipalmo! - gad chciał dać nauczkę nieuważnemu tentacle. Oboje zaczęli okładać się nawzajem. Zapomnieli o Rogerze. Chłopak tylko na to czekał, przeskoczył sporą część mostu i wylądował kilka metrów dalej.
    Podłoga zatrzęsła się, spora część mostu runęła do lawy. Rog w ostatniej chwili przytrzymał się krawędzi, unikając kontaktu z rozżarzonym żywiołem. Został odcięty od drogi, którą tu przybył i na szczęście od dwóch napastników. Brute również cofnął się za barierkę, chyba postanowił wrócić do swojego przedziału, zostawiając machającego w powietrzu mackami tentacle. Roger podciągnął się i po chwili opadł na czworaka, na stały grunt.
- Teraz sprawdźmy co my tu mamy. Automag i trzy magazynki, po dwadzieścia naboi w każdym. Dyspers w lawie, po prostu świetnie! - rozzłoszczony wyjrzał głową zza muru w stronę urwiska. Broń znikła bez śladu. - Pięknie, po prostu pięknie!
    Opadł twardo na ziemię, plecami oparł się o ścianę i złapał oburącz za głowę. Coraz bardziej chciało mu się jeść. Pragnął gdzieś odpocząć w bezpiecznym miejscu. Jednak sytuacja nie dawała mu odsapnąć.
    Tuż za zakrętem usłyszał warczenie dużego stworzenia i jeszcze jeden, jakiś dziwny dźwięk. Po chwili zrozumiał o co tam chodzi, ktoś błagał o litość! Załadował jeden z ostatnich magazynków do automaga i ruszył śmiało przed siebie, trzymając się na wszelki wypadek ściany. Nad jego głową wyrosły dwa tentacle, ale młody wojownik już wiedział, jak się z nimi postępuje.
- Smacznego! - stwory opadły na ziemię, wypełnione kulami z automaga. Roger przeskoczył nad nimi i ruszył niby nic w kierunku krzyków. Zwolnił dopiero, kiedy dotarł do źródła hałasu. Przed nim rozgrywała się niezbyt przyjemna scenka. Na ziemi klękał Nali i kłaniał się, wykrzykując coś w swoim języku do stojącego nad nim Skaarja. Gad podniósł noże do góry i zamachnął się na niego z dziką furią. Nali został silnie zraniony, aż krzyknął z bólu. Ten widok był jak uderzenie pioruna. Roger jeszcze nigdy nie poczuł w sobie takiej nienawiści i chęci pomocy słabszej istocie. To było jak impuls, co stłumiło w nim potrzebę bycia w ukryciu i chronienie własnej skóry. Wybiegł z za zakrętu i wymierzył broń w tyrana.
- Nie wstyd ci czepiać się słabszego?! - Skaarj, który nie zauważył go wcześniej stanął na chwilę jak wryty i dziwacznie przekrzywił na bok głowę, obserwując krzyczącego człowieka. Dopiero wtedy odzyskał instynkt drapieżcy i warcząc rzucił się na przybysza. Rog wystrzelił z automaga. Skaarj mimo olbrzymich rozmiarów, okazał się strasznie szybki. Uskoczył na bok i strzały wbiły się w skałę. Nali w tym czasie zasłaniając głowę czterema rękoma, uciekł w najbliższy korytarz. Gad zaszarżował, unosząc noże do góry i szykując się do ciosu. Kolejne strzały trafiły go w korpus i odbiły się niczym koraliki. Potwór, mimo grubej skóry, miał na sobie na dodatek solidny pancerz. Automag okazał się bezużyteczny.
- Upss... - Roger rzucił się do ucieczki. Biegł na złamanie karku w głąb najbliższego przejścia. Skaarj poleciał za nim. Po chwili okazało się, że bestia gdzieś znikła. Jednak on nie przerywał biegu, zatrzymał się dopiero tuż nad sporą rozpadliną z lawą. Z tyłu słyszał ryk Skaarja, a masa przejść tylko rozproszyła dźwięk i nadała mu groźniejszego tonu.
- Bataitho! - Rog wystrzelił do przodu jak rażony prądem, omal nie wpadając przy tym do lawy, obrócił się gwałtownie do tyłu i rozpoznał stojącego tuż za nim, klęczącego wcześniej Nalijczyka.
- Co?
- Bataitho - powtórzył łagodnie Nali i zamachał na niego jedną ze swych czterech rąk.
- "Chodź za mną" - nagle w umyśle uciekiniera pojawiła się myśl, tłumacząca mu zamiar mówiącego - "Chodź...".
    Chłopak podążył za Nalim, słysząc wciąż dobiegający z przejść warkot bestii. Czteroręki zatrzymał się po krótkim biegu w kącie jakiegoś kopalnianego muru.
- I to ma być kryjówka? Przecież to ślepy zaułek, z łatwością on nas tutaj znajdzie! - Jednak Nali nie słuchał, co on do niego mówi. Stanął przodem do ściany i złożył górne ręce, mamrocząc jakieś słowa pod swoim, płaskim nosem. W tej samej chwili Roger zaniemówił. Ściana podniosła się do góry, ukazując leżące za nią ukształtowane na podobieństwu grotów kryształy tarydium i kawałek jakiegoś metalu. Ten metal okazał się doskonale wykonaną bronią, a kryształy tarydium to nic innego, jak amunicja. Chłopak rzucił się na kolana i podniósł broń do góry. Mimo, że wyglądała bardzo solidnie, to okazała się niesłychanie lekka. Kryształy ułożone były jak naboje do karabinu maszynowego, sczepione w jedno. Tarydium można stosować do wyrobu metalu, do lewitacji, jak niedawno się przekonał, ale jako amunicja do broni? Ciekawe czym jeszcze zaskoczy go ta dziwaczna planeta.

                                    "Broń demonów zwrócona przeciwko im samym,
                                    przetnie ciało bestii, da moc wysłańcowi"

- Co? - w umyśle Rogera pojawiły się jakieś słowa. Wiedział, że to nie są jego własne myśli. Czyżby to słowa tego Naliego? Przypomniał sobie dopiero wtedy o czterorękim. Odwrócił się, aby mu podziękować za dar, jednak jego już tam nie było. Został sam w niebezpiecznej kopalni.
    O ile dobrze pamiętał, ten Nalijczyk, którego spotkał przy statku, wspominał, że nikt nie będzie mówić już w jego języku. Jednak on rozumiał w umyśle co do niego mówił ten napotkany przed chwilą Nali, chociaż słowa wydawały się mu zupełnie obce i dziwaczne. Czyżby to jakiś rodzaj telepatii?
    Ryk gada przeszył powietrze, z za zakrętu wyskoczył Skaarj i stanął tuż przed przestraszonym człowiekiem. Rog czuł na twarzy jego gorący oddech, widział długie na kilka centymetrów zęby i martwo patrzące nań, żółte ślepia. Ten widok niejednego doprowadził by do obłędu. Ale on nie zawahał się. Bestia czekała tylko na jego ruch.
- Teraz, albo nigdy! - krzyknął, naciskając jednocześnie spust nowo otrzymanej broni. Skaarj zamachnął się nożem. Z lufy wyleciał cały strumień kryształów tarydium. Ich napór był tak potężny, że stwór aż się cofnął do tyłu, a Roger ledwo co mógł utrzymać się na nogach. Kryształy przebiły pancerz i wdarły się w ciało gada. Skaarj ryknął z bólu i znów zaczął napierać na uciekiniera. W jego oczach można było dostrzec tylko chęć zabijania, nie zwracał uwagi na to co się z nim działo.
    Roger wygrał starcie. Potwór padł u jego stóp.
- Co za siła - spojrzał z niedowierzaniem na to co trzymał w rękach i potem na Skaarja. - Niby taka mała broń, a jaką ma moc.... i takie ostre strzały... nazwę ją stinger, czyli kująca broń, od jej ostrej jak noże amunicji.
   




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności