statystyki
314883 Odsłon
Online: 3
Rekord: 36




Google
 
Web unrealservice.net

    Ściany ponownie zatrzęsły się. Straszliwy grzmot po raz koleiny rozniósł się po korytarzach. Część świateł zgasła, komputery zasilające drzwi awaryjne zaczęły wysiadać. Poziom czwarty został całkowicie opanowany przez oficerów Skaarj. Były to niezwykle rozwinięte istoty, obkute prawie całkowicie pancerzami, posługujące się trudną do opanowania mową, nie warczały na siebie jak Skaarjowie pilnujący kopalń. W łapach trzymali najróżniejsze bronie : od minidziałek po rakietnice. I właśnie ponownie zaatakowali ISV-Kraan. Załoga broniła się od wielu tygodni, jednak amunicja już prawie całkowicie się im wyczerpała. Wiele pomieszczeń olbrzymiego statku-laboratorium leżało w ruinie. Po pierwszym ataku Skaarjowie natrafili na wielki opór, więc okrążyli strącony statek i czekali niczym szakale na ofiarę, która wraz z upływem czasu będzie coraz bardziej słabnąć. Ludzie pozamykali wszystkie możliwe i nieuszkodzone przejścia. Napór Skaarjów cofnął ich do samego wnętrza statku. Cała, pozostała przy życiu załoga, zabarykadowała się przy sterowni. Zostały im dwa wyjścia : albo zginąć, albo spróbować ponownie odpalić silniki. Przez te tygodnie mechanicy robili wszystko, co było w ich mocy, aby naprawić dopalacze. Skończyli by na pewno, gdyby nie zostali wybici, a ci którzy pozostali przy życiu, nie pouciekali na łeb i szyję w dzicz nieznanej planety. Statek upadł na jakimś pustkowiu w dżungli, pełnym wody. Ucieczka przez bagna była prawie niemożliwa. W powietrzu latało mnóstwo ważek wielkości kota oraz dziwne, przypominające manty stworzenia. Na ziemi, największymi zagrożeniami okazali się czyhający na uciekinierów ze statku Skaarjowie oraz mięsożerne, pełzające wężoryby.
    Kolejne uderzenie w metalowe wrota strąciło z nóg dowódcę. Wszystkie skrzynie, pozwalane rury, beczki i co tylko podtrzymywało drzwi, poruszyły się. Komandor Niven podniósł się z ziemi i prawie na czworaka dobiegł do ładowni.
- Ciągle nic?! - bardziej wykrzyknął niż zapytał, ponieważ hałas dobijającego się wroga zagłuszał normalną rozmowę. - Nadal nie odpowiadają?
- Nic z tego, od kilku dni nikt się nie odezwał - odpowiedział strażnik.
- Nie przerywać, próbujcie dalej!
- Ależ panie komandorze, możliwe że Vortex Rikers stracił prąd, albo już nikt tam nie żyje. A jeśli ściągniemy na siebie wszystkich Skaarjów z planety? Nie znamy ich techniki, może odbierają każde nasze wołanie i lecą jak muchy do odpadów.
- Możliwe, że się odezwą, na razie próbujcie dalej. Wkrótce będziecie się musieli ewakuować, jeśli nie ruszymy z miejsca tego żelastwa. - Ponowne uderzenie powywracało kolejne skrzynie. Z jednej beczki wylał się kwas na urwane przewody, część ściany zajął ogień. Czterech najbliżej stojących ludzi zabrało się za gaszenie pożaru brudnymi koszulami.
- Tatiana Zimna do mnie! - krzyknął Niven.
- Słucham pana - do dowódcy przybiegła młoda dziewczyna, całe lewe ramię miała porysowane, a z czoła spływał jej pot.
- Wprowadzamy plan awaryjny, musimy pozbyć się gadów ze statku i wystartować, nie możemy lecieć z intruzami na pokładzie. Zregenerowaliśmy dużą część energii, według moich obliczeń damy radę wylecieć. Te istoty są tak samo wrażliwe na gaz jak my. Za parę minut wszyscy zakładamy butle tlenowe na twarz i odkręcamy gaz na korytarzach.
- To szaleństwo, wszystko wybuchnie! - krzyknął stojący obok naukowiec.
- Na nasze szczęście gady opanowały pokłady z dala od silników i zasilania - kontynuował Niven, nie zwracając uwagi na padające co chwilę skargi. - Musimy odciąć te lokacje, wtedy damy rade. Skaarjowie wylecą ze statku niczym torpedy, aby się nie udusić. Jak pozbędziemy się intruzów, startujemy. Tatiano, musimy odciąć laboratorium, przez nie gaz może się dostać do ładowni. Nie wolno nam popełnić żadnego błędu, bo wszyscy wylecimy w powietrze.
- Błagam, tylko nie to! A moja wieloletnia praca? - Tatiana spojrzała błagalnym wzrokiem na Nivena.
- Teraz to nie ma znaczenia, musimy ratować życie. Została nas zaledwie garstka.
- Proszę, pozwólcie mi chociaż zabrać jednego. Te bloblety hodowałam tyle lat, tyle włożyłam w to pracy i serca, nie mogę ich teraz stracić. Karmiłam je i hodowałam, proszę!
- Jeśli przeżyjemy, to obiecuję, że załatwię pani nowe laboratorium i pokryję koszty pracy. Teraz liczy się życie. Niech pani pamięta - zawsze należy wybierać życie ze wszystkiego - odparł komandor.
- W laboratorium nie ma Skaarjów! - nalegała dziewczyna.
- Może jest puste, jednak nie da się do niego przedrzeć bez spotkania z intruzem. Doceniam twą pracę, ale nie mamy czasu.   
    Jak na zawołanie kolejny wstrząs przeszedł przez pomieszczenie. Skaarjowie buszowali po większości korytarzy. Na polecenie komandora jeden z ludzi zaczął odcinać wszystkie lokacje, które mogły być zagrożeniem dla statku w przypadku rozprzestrzenienia się gazu. Tatiana podeszła do hologramu i przypatrywała się ze smutkiem jak jej ukochane stworzonka są odgradzane przez żelazną osłonę. Przyłożyła twarz i dłonie do obrazu, jakby chciała zapamiętać dokładnie ich obraz.
- Żegnajcie maleństwa - dodała.
    Kiedy ostatnie zabezpieczenie opadło, potężne uderzenie zwaliło beczki i skrzynie. Skaarjowie wdarli się do środka.
- Do szybów i do sterowni! - wrzasnął Niven.
    W pomieszczeniu zapanowało piekło, część ludzi poświęciła się, aby ratować życie reszcie uciekinierów. Powskakiwali za skrzynie, belki i co tylko się dało, aby osłaniać załogę wchodzącą do szybów wentylacyjnych. Nastąpiła wymiana ognia. Pojawiły się pierwsze ofiary po obu stronach. Tatiana w biegu potknęła się o martwego Skaarja, upadła, a następnie błyskawicznie schroniła za jego ciałem, aby nie dostać z karabinku maszynowego. Obok Skaarja leżał biorifle - zabójcza broń biologiczna, strzelająca szlamem. Dziewczyna podniosła go i zaczęła na czworakach biec w kierunku szybów. Skaarjowie chcieli rzucić się za uciekinierami, jednak uniemożliwiała im to osłona pozostałych przy życiu ludzi. Kiedy wszyscy już wyszli, również i oni rzucili się do wentylacji.
    Ostatni członkowie załogi znikli w szybie, w pomieszczeniu została Tatiana, dowódca i jakiś strzelający żołnierz.
Niven wyrwał dziewczynie broń.
- Na górę szybko! Mastah, teraz ty przejmujesz dowództwo! - krzyknął do żołnierza.
- Ale..... - odparł żołnierz.
- Żadnych ale !!! To rozkaz, ktoś musi zamknąć właz, aby gady za wami nie pobiegły! - Mówiąc to Niven trafił z biorifle'a w skaczącego na nich Skaarja. Mastah wdrapał się po skrzyniach i wszedł do otworu w suficie. Podał rękę Tatianie i pomógł jej się wspiąć. Tatiana spojrzała ostatni raz na dowódcę.
- Wynocha! - krzyknął. Po czym dziewczyna udała się w ślad za Mastahem do sterowni.
    Niven kopnął z całej siły w skrzynie, które spadły z grzmotem na podłogę. Potem zestrzelił sprężynę, utrzymującą właz. Klapa zamknęła się. Do pomieszczenia wleciała cała chmara Skaarjów. Niven trzymał kurczowo biorifle i chciał im wyrządzić jeszcze spore szkody, nim dostaną go w swoje łapy. Trzech Skaarjów napadło na niego jednocześnie, a jeden z nich zaatakował go od tyłu uderzając w głowę. Dowódca stracił przytomność, po chwili opanowała go ciemność.   

    Tatiana zeskoczyła jako ostatnia, w sterowni byli na pewien czas bezpieczni.
- Gdzie komandor? - spytał się jej jakiś naukowiec. Tatiana spojrzała mu ze smutkiem w oczy.
- Mastah ma teraz wami dowodzić - odpowiedziała.
    Pozostała przy życiu załoga zaczęła dokańczać to, czego wcześniej nie zrobili. Na szczęście cała maszyneria sterująca dopływami gazu do pokładów znajdowała się w każdym większym punkcie kontrolnym. Wszyscy założyli maski, kilku pilotów usiadło za sterami i zaczęli przygotowania do odpalania silników.
- Dobra, odkręcamy! - wydał rozkaz Mastah.
   

- Co to było? - Skaarj spojrzał w górę i zaczął węszyć powietrze.
- Co tak śmierdzi? - dodał następny.
    Następni najeźdźcy zaczęli rozglądać się na boki. W korytarzach pojawiło się jeszcze więcej dziwacznego dymu. Z każdego złącza rury wydostawał się gaz. Część Skaarjów zaczęła charczeć i prychać na wszystkie strony.
- Pewnie mają awarię.
- To gaz, wiejemy zaraz wszystko wybuchnie! - wrzasnął jeden z przywódców grupy najgłośniej jak potrafił, aż echo rozniosło się głucho po korytarzach. Jednak to nie była jedyna grupa, która zauważyła kłopot, z różnych zakątków statku dochodziło monotonne człapanie łap gadów. Skaarjowie zaczęli uciekać do wyjść, pchali się do wind i wyskakiwali przez dziury w ścianach do jeziorka na zewnątrz.
- A co z tamtymi ludźmi? - zapytał się w biegu jeden ze Skaarjów swego
dowódcy grupy.
- Nic, dajmy sobie z nimi spokój, pewnie i tak już zatruli się tym gazem.
   
- Świetnie, tak jak przewidzieliśmy, uciekają! - krzyknął uradowany naukowiec, wpatrując się w obrazy na hologramach - Pewnie myślą, że to awaria.       
- W porządku, odpalamy silniki, szybko! Nim złapią, że to podstęp. - zarządził Mastah.
    Piloci pociągnęli za stery. Maszyna drgnęła, dało się słyszeć warkot silników, jednak po chwili wszystko się zatrzymało.
- Dalej ruszaj - powiedział nerwowo pierwszy pilot. Kolejne próby się nie powiodły, w końcu Mastah nakazał dać całą dostępną moc na odpalenie. Przez kolejne minuty pracowały jedynie silniki, ale statek nadal się nie unosił. Skaarjowie pouciekali na wszystkie strony, sądząc, że statek właśnie wybucha.
- No dalej! - krzyknął drugi pilot. W końcu maszyna drgnęła, zaczęło trząść nimi na wszystkie strony. Piloci dociskali ile sił w rękach stery silników. Nareszcie udało się. Maszyna drgnęła ponownie i zaczęła się unosić w powietrze, metr za metrem. Potężny ISV-Kran znów był w powietrzu. Wznieśli się już dobre kilkadziesiąt stóp nad terenem bagien i wzlatywali coraz wyżej.
- Dokąd w ogóle lecimy? - spytała Tatiana Mastaha.
- Na razie, byle jak najdalej stąd - odparł nowy dowódca.




<< Wstecz    Spis Treści     Dalej >>







Dodaj
Usuń



Copyright © 2000 - 2006 By Micro. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Przeczytaj deklarację o Ochronie Twojej Prywatności